buziaczki-sraczki.
na zatwardzenie przeszła już moda.
<sick!>
Kiedy się obudził, już jej nie było. Zerwał się z łóżka, kiedy to dostrzegł i od razu zajrzał do łazienki, mając nadzieję, że może jest pod prysznicem. Niestety, pokój był pusty.
- Cholera.. - mruknął i zatrzasnął drzwi, a potem usiadł na łóżku. Tyłek go piekł, a kość policzkowa była zesztywniała od jej uderzenia. Przez chwilę pomyślał jaka ona musi być obolała po tym, co z nią robił. Od razu stwierdził, że jedna noc mu nie wystarczyła. To było coś tak innego, mimo tego, że go uwiązała, co zdecydowanie mu się nie podobało.
Wstał i poszedł pod prysznic, czując jeszcze jej dotyk na karku. Wspomnienie tych delikatnych muśnięć opuszków jej palców sprawiły, że znów dostał gęsiej skórki. Puścił sobie na twarz chłodny strumień wody, chcąc choć trochę zapomnieć. Nie znał nawet jej imienia! Kurwa, ale z niego cielak.. chociaż może to dobrze?
- Pogram na bębnach, zapiję z Gatesem i będzie dobrze. - powiedział głośno do swojego odbicia w lustrze. - Przecież to tylko kolejna dziwka. - popatrzył surowo w swoje oczy, dobrze wiedząc, że jest inaczej.
Mimo licznych otarć na ciele, postanowiła nie zarzucać ćwiczeń. Ledwo mogła siedzieć, ale uparcie biegła na bieżni, cała zlana potem. Co chwila łapała się na myśleniu o jego reakcji, gdy zobaczył puste łóżko. Przejął się? A może tak zwykle było i po prostu wyszedł?
- Co mnie to w ogóle obchodzi.. - mruknęła pod nosem i wreszcie dała sobie spokój. Zeszła z bieżni i powlokła się pod prysznic, a po godzinie była już w domu. Przez chwilę jeszcze o nim myślała, śmiejąc się pod nosem, kiedy przypomniała sobie moment, gdy puścił swój własny kawałek w samochodzie i powiedział, że perkusista jest genialny. Dobrze wiedziała, kim jest i cieszyła się, że mu tego nie pokazała. Im mniej o niej wiedział, tym lepiej dla niej, a była pewna, że już więcej się nie spotkają. Nawet jeśli, to on na pewno jej nie pozna, więc mogła być spokojna.
Weekend minął jej na kompletnym lenistwie, bo nowy tydzień miał się zacząć intensywnie. Sieć ich sklepów urządzała premierę nowej płyty jakiegoś zespołu, więc pracy miało być sporo. Próbując nie myśleć jeszcze o zapierdolu jaki ją czekał, wciągnęła się w jej ulubiony serial i zapomniała kompletnie o nim i o nocy.
- Chłopaki! - dość wysoki mężczyzna z uśmiechem na twarzy wpadł do studia, w którym siedzieli już wszyscy. - Zgadnijcie co załatwiłem! Kojarzycie tę wielką premierę w Schecterze?
- W tym sklepie muzycznym.. - jeden z siedzących na kanapie facetów kiwnął głową. - Załatwiłeś nam tam koncert? - zarechotał wrednie, odrzucając długie włosy z twarzy.
- Nie, łośku.. - mężczyzna nadal stał i uśmiechał się szeroko, co uwidoczniło dołeczki w jego policzkach. - Mamy wejście przed otwarciem sklepu, pozwolenie na własne plakaty i promowanie naszej płytki! - wykrzyknął zadowolony.
- O kurwa, Matt!
- Stary, jak to załatwiłeś? - wysoki mężczyzna wstał i poklepał Matta po plecach.
- Mózgiem. - oznajmił i usiadł, a kiedy dostał piwo, zaczął opowiadać, a jego koledzy co chwila przerywali mu wybuchami radości. Byli po drugiej płycie, ale nadal nie było łatwo z promocją, więc wykorzystywali każdą daną możliwość. Zresztą własne plakaty na premierze krążka legendy to nie byle co!
- Wisimy ci wódkę. - stwierdzili po wysłuchaniu historii.
- Jimmy, ja wiem, że i tak ją sam wypijesz. - Matt zaśmiał się radośnie.
- A jak! Dawajcie, dzwonię po chłopaków i robimy imprezę. - wykrzyknął ucieszony i po paru telefonach i wycieczce do sklepu, w studiu zrobiło się głośno, a wódka lała się strumieniami. Świętowali porządnie, ale w pewnym momencie Jimmy zaciągnął swojego przyjaciela przed wejście do studia i wepchnął go w krzesło.
- Siadaj i słuchaj mnie. - nakazał mu, bo ten chciał wracać na imprezę. - Brian, mam problem. - dodał. To usadziło tamtego w miejscu i wreszcie na niego spojrzał.
- Jak to? Ty? Z czym? Niemożliwe.. Kogoś pobić? Zaraz się zbierzemy i rozjebiemy towarzystwo! - zerwał się z krzesła, ale Jimmy usadził go siłą z powrotem.
- Gates, siedź na dupie i mnie słuchaj! - warknął, na co Brian spojrzał na niego z obrażoną minką.
- No co tam ci dolega.. - w końcu się uspokoił.
- Przeleciałem jedną laskę.. - zaczął i wywrócił oczami na widok zadowolonego uśmiechu przyjaciela. - Przeleciałem i nie mogę zapomnieć.. - zwiesił głos.
- Ee.. jak to?
- Tak. Pomóż mi. - powiedział niemal błagalnie, na co Brian wstał.
- Nie ma sprawy! Chociaż zawsze ci mówiłem, żebyś ruchał a nie rozmawiał. - posłał mu wymowne spojrzenie, a potem złapał za koszulkę i pociągnął na imprezę. Co chwila podtykał mu pełne kieliszki i dobrze dbał o to, by miał rozrywkę. W takim momencie kariery nic nie mogło ich rozpraszać, a w szczególności nie kobiety. One były tylko do ruchania, bo same wpychały im się do łóżka. Tylko głupi by nie skorzystał. Brian właśnie to tłumaczył przyjacielowi, który powoli odzyskiwał dobry humor i z każdym łykiem alkoholu zapominał o niej i o nocy.
W poniedziałek była na nogach już od szóstej. Gdy tylko weszła do sklepu, szef od razu zebrał wszystkich pracowników i porozdawał im plakaty miejscowego zespołu, każąc je rozwiesić, a ich płytki porozkładać w widocznych miejscach.
- Marah i Tyler, do mnie! - krzyknął, kiedy zaczęli się rozchodzić.
- Coś zrobiłam? - została przy kierowniku, poprawiając klips z jej imieniem na sklepowej koszulce, a obok niej stanął wyprostowany jak struna chłopak.
- Tak, dlatego chcę cię nagrodzić. - mimo zdenerwowania, mężczyzna parsknął śmiechem. - Chodzi o ten dodatkowy zespół. Dostawili się w ostatniej chwili, więc nie ma dla nich opiekuna. - spojrzał po nich. - Któreś z was jest chętne?
- Ja! - wrzasnął od razu Tyler, co Marah skomentowała tylko kpiącym uśmieszkiem. Ten koleś zrobi wszystko, by podlizać się szefowi. Jego specjalnością były flety, a wyrywał się do zespołu metalowego. Szef tylko spojrzał na dziewczynę, która rozłożyła bezradnie ręce, ukrywając uśmiech i skinął głową.
- Dobra, to chodź ze mną, Tyler. Marah, to co zwykle. Użyj tego uroku. - puścił jej oczko i razem z chłopakiem zniknęli w drzwiach zaplecza, gdzie już słychać było głosy zespołu.
- On chyba nie przestanie zwracać się do ciebie pełnym imieniem. - do dziewczyny podeszła niska blondynka i uśmiechnęła się złośliwie. - Tyler poszedł mu dupsko wylizać?
- Nie, został opiekunem tych kolesi. - wskazała na plakat i wzięła od dziewczyny resztę nie rozłożonych płyt. - Ja spasowałam. - zaśmiała się.
- Dlaczego?!
- Cori, nie drzyj się.
- Misty, no.. - blondi poprawiła swoją niebieską grzywkę i zaciągnęła koleżankę do półek. - Jak mogłaś? Przecież to takie ciacha.. - jęknęła. - A ten gitarzysta.. - wzniosła oczy do sufitu.
- Tylko tak się składa, że parę dni temu przeleciał mnie ich perkusista. - powiedziała, chcąc zamknąć jej usta, ale efekt był odwrotny.
- JAK TO?! - Cornelia krzyknęła na cały sklep i za chwilę zatkała sobie usta. - Nie pierdol. - uśmiechnęła się szeroko. - No proszę..
- Pilnuj mnie przed nim, co? - zachichotała, widząc jej minę.
- Tak jest, panie komendancie!
- Dobra, to chodźmy otwierać wrota piekieł. Jak patrzę na tych metali, to mi się niedobrze robi.
Gdy tylko otworzyły drzwi, tłum wlał się do środka. Ludzie oglądali, kupowali, grali i zajmowali sobie miejsca, chociaż premiera miała się odbyć dopiero koło osiemnastej. Misty skupiła się na swojej pracy przy piecach. Radziła, co do modelu gitar, strun, pomagała testować, a nawet czasami grała, by coś zaprezentować. Wciągnęła się i nie zauważyła, kiedy minęło jej parę godzin. Kiedy wreszcie przyszedł kolega, by ją zmienić, weszła na małą drabinkę i rozejrzała się po sklepie. Ludzi było naprawdę bardzo dużo, a przy podwyższeniu zbierał się niezły tłum. Po chwili wypatrzyła gitarzystę, o którym mówiła Cori, a za nim stał właśnie on. Czym prędzej zeszła ze stopnia i popędziła na zaplecze. Nie mogła dopuścić do tego, by spotkali się jeszcze raz.
- Jezu Zacky.. - Jimmy rechotał pod nosem, widząc jak przyjaciel ekscytuje się premierą. - A taki byłeś skuty.. - pokręcił głową, przypominając sobie jego stan sprzed paru godzin.
- Ty też. - wyszczerzył się Zacky i zmarszczył brwi, widząc blondynkę z niebieską grzywką, która właśnie wieszała ich plakat. - Poczekaj tu.. - uśmiechnął się znów i podszedł do niej, widząc, że nie może dosięgnąć taśmy. - Może pomóc? - usłużnie podał jej przedmiot i zaśmiał się, na widok jej miny.
- Zacky Vengeance.. - powiedziała tylko i prawie spadła z małego stołka.
- Tak mała, to ja. - podtrzymał ją. - A ty jesteś Cornelia.. - popatrzył na jej identyfikator, nadal ją trzymając.
- No jestem.. - odparła głupkowato. - Podpiszesz mi się na płytce? - wypaliła, a w duchu zaczęła na siebie kląć. Czy ona nie może zachować się jakoś normalnie, jak na profesjonalistkę przystało?
- Jasne, złotko. Fajną masz grzywkę. - puścił ją wreszcie, wziął kosmyk jej włosów między palce i pociągnął lekko. - Myślisz, że mi też by pasował niebieski?
- Tobie pasuje każdy.. - jęknęła cicho. - To znaczy.. - odchrząknęła. - Pewnie tak. Ale ja niedługo zmieniam na fioletowy, więc.. - wzruszyła ramionami, jakby jej było obojętnie, chociaż w środku miała ochotę krzyczeć, bo właśnie rozmawiała z tym cudownym ciachem z zespołu!
- Fioletowy mówisz.. - udał, ze się zastanawia. - Okej. - kiwnął głową. - Spotkamy się w piątek, zgoda? Chcę zobaczyć twój fiolet i chcę byś zobaczyła mój.
- Yyy, jasne..
- Złapię cię po premierze, słonko. - puścił jej oczko i zniknął w tłumie, zostawiając ją kompletnie oczarowaną i odurzoną.
Jimmy tylko pokręcił głową z uśmiechem i wszedł między półki, co chwila podpisując się na płycie. Sprawiało mu wiele radości, jak również to, że jest całkiem dobrze rozpoznawalny, a ludzie chwalą jego muzykę i już pytają o następną płytę. W końcu doszedł do działu z gitarami i usiadł sobie na stołku, a po chwili brzdąkał coś na gitarze, którą podał mu całkiem rezolutny chłopak.
Misty wyszła zza półek i kiedy zobaczyła, kogo obsługuje Greg, czym prędzej za nie wróciła. 'Czy perkusista nie powinien siedzieć przy bębnach?' - pomyślała ze złością i poszła na magazyn, by zająć się rozkładaniem brakujących płyt.
Jimmy uniósł głowę dokładnie w tym momencie, gdy burza jej włosów znikała w tłumie i zerwał się ze stołka. Czym prędzej oddał gitarę i poszedł w tym kierunku. Wspomnienia wróciły i jak ołowiane kulki uderzyły w jego głowę. Za długo się w nią wpatrywał, by nie zapamiętać tego niemal bordowego koloru jej włosów, który na marginesie bardzo mu się podobał. Pogrążony w myślach, zignorował Briana, który do niego machał, ale po dłuższych poszukiwaniach, nie znalazł jej. Może się przewidział? Wiedział tylko, że lubiła Panterę, ale to nie musiało jej przyciągnąć na premierę płyty Megadeth.. ale chwila! Czemu on jej w ogóle, kurwa, szuka? Otrząsnął się i czym prędzej przepchał się do Gatesa, który już bajerował kilka dziewczyn. Przyłączył się i mimo, że dwie zdecydowanie wyrażały zainteresowanie jego osobą, nie chciało mu się im poświęcać uwagi. Wyprostował się i rozejrzał, korzystając ze swojego przywileju bycia wysokim. W tłumie znów zobaczył ten charakterystyczny kolor, a jego umysł znów zwariował.
- Rev, co ty wyprawiasz.. - usłyszał tylko głos zaskoczonego Briana, kiedy przedzierał się przez tłum, nie spuszczając z oczu tej fryzury.
4 komentarze:
<3 <3 <3 <3 <3 Love You so fucking much!!!! You know why :*
Hahahahhahahahahhaahha Revu i Brian. Nie mogę z nich, co za bobki noo! Żebyście się cholera chłopaki nie zdziwili! Jeszcze się możecie nieźle przejechać. Cała scena w sklepie jest mistrzowska. Czekam na nexta!
Twoja Joan <3
No i następne do obowiązkowego czytania, kurwa będę musiała logistycznie to dobrze rozegrać bo inaczej padnę na pysk od całonocnego czytania hehehehehhehe. Najbardziej podobają mi się opisy przemyśleń Reva, kiedy następny :D
Hahaha sorry, ale Cornelia wygrała rozdział <3333 :D Jestem ciekawa jak rozwinie się jej wątek ;) Cieszę się, że poznajemy bliżej coś poza "dużym przyjacielem" Reva^^ Świetnie się czyta rozmowy chłopaków, oby więcej takich! No i czekam aż Revu dopadnie swoją uciekinierkę. Zobaczymy jak potoczy się ich rozmowa :D
Buziole, Pat:)
Prześlij komentarz
leave a comment