niedziela, 15 grudnia 2019

tragic show

gdzieś na dnie mózgu nie ma słońca




- Chyba, kurwa ocipiałeś.. - Marah patrzyła na szyld klubu, pod który ją zaprowadził. To był klub erotyczny..
- A niby dlaczego? - wziął ją pod rękę trochę siłą, bo chciała się wyrwać. - Lubimy seks.. a poza tym nie musimy tego robić, jak już tak chcesz udawać, że jesteś cnotką.
Marah prychnęła tylko pod nosem, ale z godnością milczała, kiedy wchodzili. Rozglądała się tylko, a jej oczy robiły się coraz większe. To miała być randka w wykonaniu Sullivana? Seks-party?
- Nie rób takich min, bo pomyślą, że siłą cię tu zaciągnąłem.. albo, że jesteś dziewicą. - James roześmiał się i popchnął ją lekko na stołek przy barze. Nie pytał jej, co pije tylko od razu zamówił drinki i zaczął się wpatrywać w dziewczynę.
- Bardzo śmieszne.. - zmrużyła oczy, odwzajemniając spojrzenie. - Masz już satysfakcję? Byłeś ze mną w łóżku i w końcu poszłam z tobą na.. randkę.. - to jej wyszło dość koślawo, ale nie dała się tym wybić z równowagi.
- Satysfakcję? No może trochę.. ale to nie jest koniec. Żebyś się przypadkiem nie ucieszyła. - parsknął i przysunął się do niej bliżej, tak jak na pierwszym spotkaniu. Musiała trzymać nogi miedzy jego nogami, a do tego dotykał jej uda dłonią, a ona wcale nie oponowała. Musiał naprawdę się powstrzymywać, by mu nie stanął, a miejsce w którym byli wcale nie ułatwiało.
- Czyli po prostu mam się bać.. – mruknęła cicho i spojrzała na niego, mrużąc oczy. Ten idiota sobie myślał, że nagle będą tu robić przedstawienie, bo jemu się tak podoba.. niedoczekanie.
- Dam twoim rączkom się zagoić, żeby mogły robić jeszcze więcej niż ostatnio. – przysunął się i zamruczał jej do ucha, aż się odsunęła, a on się zaśmiał, zadowolony z siebie. Kiedy tylko wypiła drinka, podsunął jej następnego. Chciał by trochę mu się wygadała.. by powiedziała, o co chodzi z ojcem i dlaczego jest taka zmienna. Bo jak miał być szczery, to cholernie go to kręciło, ale jednocześnie wkurwiało. Wiedział, że może się do niego w jednej chwili uśmiechać, a w drugiej przyjebać mu w mordę, ale chciał wiedzieć też, dlaczego.
- Mam cukierki.. wchodzisz w to? – zapytał po chwili, bo spojrzała na niego troszkę przystępniej niż zwykle.
- Jakie znów.. cukierki? – wywróciła oczami. – Serio częstujesz mnie jakimiś tabletami? Nie masz białego pyłku? – zachichotała, bo zrobił taką minę, jakby powiedziała mu, że jego muzyka jest do dupy. – No sorry, ale jak się mamy bawić to na pewno nie z ecstasy. Nie znoszę tego. – dodała.
James przez chwilę siedział i tylko patrzył na nią, ale na jego ustach błąkał się uśmiech. Więc nie wróci do domu.. zostanie z nim i będzie się dobrze bawić. Chciał dziś spróbować po prostu z kimś pobyć, a nie tylko się ruchać. Przecież tak też można.
- No dobra pani najmądrzejsza na świecie.. masz ochotę się przejść i popatrzeć? Może będzie coś ciekawego.. – zaczął, ale Marah wstała prawie od razu i wyciągnęła do niego rękę. Przez chwilę miał ochotę ją zignorować, ale.. jak chwycił ją za dłoń, to poczuł to coś.. to coś, co kazało mu się tak za nią uganiać. Kiwnął więc głową i poszli pooglądać pokazy, które były o wiele odważniejsze od tego, co oni robili. Kobiety jęczały i krzyczały, poganiając mężczyzn, którzy zaspokajali raczej swoje potrzeby. James co chwila zerkał na Marah, która patrzyła na to z zainteresowaniem i podnieceniem.
- Masz na coś ochotę? Jestem.. – pochylił się do jej ucha i niemal sam jęknął, jak delikatnie przejechała dłonią po jego boku.
- Nie chcę tutaj.. – powiedziała, ale objęła go w pasie. Czuła jak zadrżał i wiedziała, że pewnie chce ją odepchnąć, ale ze sobą walczy. Szkoda tylko, że nie wiedziała, czego tak naprawdę on od niej chce.
- Przy barze widziałem maski.. chętnie bym wjechał w ciebie jak wszyscy patrzą. – bez skrępowania wsunął dłoń pod jej sukienkę i odsunął majtki na bok. Nie kazała mu się odwalić, więc od razu wsunął w nią palce. Była mokra, co spowodowało u niego triumfalny uśmiech. Marah tylko zacisnęła dłoń na jego boku, czując co wyprawia. Normalnie by go ubiła, ale.. coś się z nią działo. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego nagle czuje tyle pozytywnych emocji związanych z tym Sullivanem. Przecież tyle czasu go nienawidziła.
- Więc idź po te maski.. – jęknęła mu po chwili do ucha. Nie zdążyła nawet dobrze stanąć na nogach, a już go nie było. Poprawiła włosy i rozejrzała się.. było tam mnóstwo ludzi, ale zwracali uwagę tylko na tych, którzy pokazywali co potrafią. Parę scen było wolnych, a Marah zaczęła się zastanawiać, na którą zaciągnie ją Sullivan. I dlaczego, do cholery, dała się tu zaprowadzić.. Nagle pomyślała, że przecież nie wróci do domu, bo James powiedział, że zabiera ją do siebie. Kurwa.. nie mogła gorzej trafić. A to wszystko przez jej głupotę i cieczkę. Jak suka. Stała w miejscu taka zamyślona i nagle, ktoś naciągnął jej coś na głowę. Pisnęła, ale po chwili poczuła za sobą Sullivana.
- Czego się drzesz.. to tylko ja. – warknął i naciągnął jej maskę do końca. Sam miał twarz potwora. – Są takie same, nie ściągaj już. – dodał, widząc, że Marah chciała zobaczyć jaka jest jej. Wziął ją za ramię i zaciągnął na wolną scenę, a potem znienacka popchnął ją na sofę, która tam stała i podciągnął sukienkę prawie na głowę.
- Co jest.. – warknęła, ale zanim spróbowała cokolwiek zrobić, on roześmiał się dość niepokojąco i wsadził jej kutasa tak głęboko, że aż złapała się kanapy. Tłum zaczął wiwatować, widząc taką akcję a Marah aż się skuliła i zamknęła oczy. Nie chciała by ktokolwiek ją poznał, przecież to będzie gwóźdź do jej trumny.
- O tak, suczko.. – Sullivan przyciągnął do siebie dziewczynę, wbijając się jeszcze głębiej. Zauważył, że zrobiła się mniej podniecona i złapał ją za ramiona, pochylając się ku niej. – Rozluźnij się.. jesteśmy tu sami. Nikt niczego nie wyda, bo się boją, że ty też wydasz.. – pchnął mocno i usłyszał jej jęk. – Właśnie tak.. zróbmy im szoł. A potem u mnie wsadzę ci o wiele więcej niż mojego kutasa.. – obiecał i zaczął się poruszać, a ich ciała zaczęły o siebie uderzać. Marah jęczała cicho, ale jak nagle zaczął pieścić jej łechtaczkę, to robiła to o wiele głośniej. Nigdy nie sądziła, że pójdzie na taką.. randkę? Sama nie wiedziała, czy to się w ogóle tak może nazywać.
Kiedy skończyli, zeszli na dół i poszli w tych maskach do łazienki. Marah bez słowa cisnęła maskę na podłogę i zniknęła w kabinie. Mnóstwo myśli kłębiło jej się w głowie.
Jimmy chciał coś powiedzieć, ale Marah bez słowa weszła do łazienki. Nawet nie dała mu dojść do słowa, a chciał ją pochwalić. Z drugiej strony przecież obiecywał sobie, że nie będzie się ruchać no i wyszło jak wyszło. Ale może u niego się uda.. Stał tak zamyślony aż dziewczyna wyszła i uśmiechnął się do niej. – Jedziemy do mnie? – zaproponował, chociaż i tak zamierzał to zrobić nawet jakby powiedziała „nie”.