sobota, 20 grudnia 2014

It's hard, to keep me in this place, keep away from me

joł, bolusie:) daję post, bo mi się nudzi i w ogóle, mam nadzieję, że przeczytacie i, że wam się spodoba itp idt ect. 
słówko na dziś: shitteru - wiedzieć(japoński)

--

- Chodź mała, będzie fajnie.. - Cori wzdrygnęła się, słysząc ten szept blisko swojego ucha. Te facet nie chciał się odczepić, mimo że tyle razy mówiła mu, że zaraz przyjdzie jej chłopak, a Zacky'ego jak nie było tak nie ma. 'Sra on w tym kiblu?' pomyślała ze złością, ale tak naprawdę była przerażona. 
- Odwal się, koleś! - po raz kolejny odepchnęła jego ręce, ale na nic się to zdało.
- Nie odwalę się.. - zachichotał i przysunął jej krzesło do swojego, a potem złapał ją mocno za uda. - Twój chłopak chyba ma cię gdzieś, a ze mną czekają cię niesamowite przeżycia.. - uśmiechnął się niebezpiecznie. - Zobacz.. - chwycił ją mocno za rękę i położył ją na swoim kroczu. - Wielki, nie?
- Jezu, człowieku zostaw mnie! - krzyknęła w końcu, zwracając na siebie uwagę, a barman spojrzał na kolesia ostrzegawczo.
- Taka ostra jesteś? - warknął, odsuwając się. - Uważaj.. bo jeszcze znajdę cię gdzieś poza tym klubem.. - zagroził. - Będę cię miał na oku, panno fioletowa grzywka. - warknął do jej ucha i odszedł, a Cornelia zadrżała. Zacky wrócił dopiero po paru minutach i znów zaczęli rozmawiać i popijać drinki, a ona walczyła ze sobą, by nie poprosić go o małą przysługę. Nie chciała, by tamten facet ją dopadł, nie była taka silna jak Marah, która zachowywała się jakby ani trochę nią bała się tego kolesia, co za nią chodził. A on wyglądał jeszcze straszniej niż ten, co przed chwilą jej groził.
- Co się dzieje? Jakaś taka rozkojarzona jesteś.. - Zacky zauważył jej zamyślenie. - Może cię rozruszać tanecznie? - uśmiechnął się, przerywając jej, bo już chciała coś powiedzieć. Kiwnęła tylko głową i dała się zaprowadzić na parkiet. Próbowała zapomnieć się w tańcu, ale ten lęk powracał i wydawało jej się, że wszędzie widzi faceta z tatuażem na szyi. Musi poprosić Zacky'ego.. nie wróci sama do domu, nie da rady.
- Z-Zacky.. - powiedziała cicho, gdy już wrócili do baru. - Muszę cię o coś poprosić.
- Mów.. - kiwnął głową z lekką rezerwą.
- Był tu jakiś facet z tatuażem na szyi.. obmacywał mnie i groził mi. Powiedział, że znajdzie mnie poza tym klubem.. - ręce lekko jej się trzęsły.
- I nie mogłaś wcześniej powiedzieć? - wytrzeszczył na nią  oczy. - Przy mnie nic ci nie grozi Cornelio, obiecuję. 
- Mógłbyś zabrać mnie dziś do siebie? - zapytała cicho. - Boję się..
- Eee.. - spojrzał na nią dziwnie, ale zamilkł, zastanawiając się.
- Nie, zapomnij. - potrząsnęła głową i wstała. - Nieważne, pójdę już. - powiedziała ze łzami w oczach i zniknęła w tłumie. Zacky siedział przez chwilę z otwartą buzią.
- Kurwa! - krzyknął i zapłacił szybko, a potem pobiegł za nią odpychając ludzi. Znalazł ją gdy wychodziła i stanowczo objął w talii. - Beze mnie nie idziesz. - poinformował i nie chciał jej puścić, chociaż się wyrywała. w Końcu oklapła w jego objęciu.
- Po co za mną poszedłeś? - spojrzała na niego, lekko obrażona.
- Bo mi się tak chciało. - wzruszył ramionami. - Nie zabiorę cię do siebie, bo mieszkam z kumplami. Wyszłabyś stamtąd z jakimś urazem psychicznym.  - wytłumaczył dopiero po chwili. - A ty mieszkasz sama? 
- Tak.. dlatego się boję. Skąd mam wiedzieć, że on mnie teraz nie śledzi i jak pójdziesz nie włamie mi się do domu? Niby mam kij bejsbolowy, ale.. - nie dokończyła, bo Zacky roześmiał się głośno. - No i z czego rżysz, głupku.. - mruknęła pod nosem.
- Taka kobieta jak ty i kij bejsbolowy to niebezpieczne połączenie. - uśmiechnął się do niej wesoło. - Nie ma sprawy, po prostu nie pójdę.
- Zostaniesz ze mną? - popatrzyła na niego wielkimi oczami.
- Pewnie. Ale tylko jeśli masz zapas whiskey i chipsy. - dodał po chwili. Cori tylko się uśmiechnęła i objęła go w pasie, tak jak on trzymał ją, a potem poszli w kierunku jej kamienicy.
Jimmy chichotał widząc jak Marah się wkurza. Sprawiało mu straszną przyjemność wyprowadzanie jej z równowagi, ale równocześnie wpieniało go to, że w ogóle nie chciała z nim gadać, mimo jego starań bycia miłym i w ogóle. Nie dopuszczał do siebie wiadomości, że nie chciała go znać, ani spędzać z nim czasu. Był zdania,że on zawsze dostaje czego chce i tym razem również tak będzie, wystarczy tylko być cierpliwym. Szedł właśnie na zaplecze i uśmiechnął się pod nosem,  bo była tam Marah i to sama. Specjalnie przeszedł blisko niej i niemal dopchał się do szafki z kawą, ocierając się o nią mocno. Zignorowała to,  chociaż miała cholerną ochotę zdzielić go w ten ryj i zetrzeć mu uśmieszek. 
- Czemu masz taką skwaszoną minę, trzeba się cieszyć pięknym dniem. - powiedział uśmiechając się jak debil i czekał, co jadowitego tym razem mu odpowie.
- Bo żyjesz. - warknęła. - A dzień z tobą nigdy nie będzie piękny.
- Auć - zarechotał i ukradkiem zamknął na klucz drzwi od zaplecza. - Jestem miły, dlaczego taka jesteś? - zapytał po chwili, upewniając się, że niczego nie zauważyła.
Nie odpowiedziała, skubiąc bajgla. Straciła apetyt, gdy on wszedł do pomieszczenia.
- Zapytałem o coś. - przypomniał się już chłodniejszym tonem.
- Dobrze wiesz. - powiedziała w końcu, ale nic więcej nie dodała. 
- Słuchaj.. - podszedł do niej blisko, korzystając z tego, że stała przy ścianie. - Chcę tylko nawiązać  z tobą jakąś relację.. - powiedział w końcu stawiając na szczerość. Chyba tego nie odrzuci.. był szczery, to wiele znaczy.
- Zapomniałeś tylko, że do nawiązania relacji potrzebna jest chęć dwóch osób. - zmrużyła oczy i spojrzała na niego nieprzyjaźnie. Stojąc tak blisko mógł dostrzec na jej twarzy pozostałości otarć, które jej zostawił, a malinka na jej szyi dalej była ciemna i doskonale widoczna.
- Wiec chciej. Dlaczego nie chcesz.. - przysuwał się coraz bliżej i zgodnie z radą kolegi, czarował ją i próbował przyzwyczaić do swojej aury. - Marah.. - zamruczał do jej ucha i przejechał palcami po jej nagim ramieniu do samej jej dłoni. Wzdrygnęła się mocno, ale nie odsunęła.  - Wiesz, że będzie ci dobrze.. wiesz, co potrafię.. - mruczał do niej.
'Już teraz powinnam uciec..' pomyślała w duchu, ale stała w miejscu. Jej wnętrze wibrowało jego głosem, a wspomnienia tamtej nocy niemal zwaliły ją z nóg. Cori miała rację, cholernie potrzebowała faceta. Ale czy jego? Nie miała gwarancji, czy jak z nim pójdzie, on zniknie z jej życia. Wątpiła w to, ale jej ciało domagało się zaspokojenia i to innego niż samotne zabawy z wibratorem. Chciała znów być zabawką.
- Marah.. - mruczał jej imię i już bez skrępowania położył dłonie na jej talii, a po chwili włożył je pod jej koszulkę i palcami masował jej ciało. - Chcę ciebie.. - zsunął jedną dłoń na dół i włożył pod jej spódniczkę, masując jej udo, a po chwili przycisnął ją do siebie i uśmiechnął się w duchu, słysząc jej cichy jęk.
- Niech cię szlag, Sullivan.. - warknęła cicho, patrząc w jego oczy. - Nienawidzę cię, ale cholernie na mnie działasz. - zmrużyła oczy i pocałowała go mocno, niemal miażdżąc jego wargi swoimi. On jęknął zaskoczony, ale się nie uskarżał. Jak mu tu obciągnie, będzie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi.

środa, 17 grudnia 2014

I'll climb to the top of their mountain again

napisałam, publikuję:)
wciągnęło mnie życie, a raczej jego brak.. no ale:)
enjoy.

--

Zacky siedział sam w studiu i przygrywał głupoty na gitarze. Myślał, intensywnie myślał i nie wiedział, co może zrobić. Możliwości były do kitu, obydwie. Miał do wyboru dalej męczyć się z dziewczyną, której już nie kochał, albo odejść od niej i sprawić, że będzie cierpiała. Niby już go to nie obchodziło, ale jednak coś go przed tym powstrzymywało. Z jednej strony była też Cornelia. Niby nikt, ale miał ochotę się z nią spotykać. 
- Męska decyzja, Baker.. - warknął pod nosem, ale to nic nie pomogło. Wstał ze złością i ledwo się powstrzymał, by nie rzucić gitarą. Zamiast  tego ją odłożył i wyszedł ze studia. W dłoni już miał telefon.
- Tak? - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Hej Cornelio. - uśmiechnął się od razu. - Masz dziś czas? 
- No nie wiem..
- Wiesz, jest sobota, można by wyskoczyć do jakiegoś klubu, potańczyć, pogadać, pośmiać się i w ogóle - mówił, jakby zupełnie nie był wcześniej zły. Ona jakoś dziwnie na niego działała i chciał to wykorzystać. Może ona poprawi mu humor. 
- Okej. Przyjedź po mnie o siódmej.. wiesz gdzie, prawda? - zdecydowała się wreszcie, chociaż po jej głosie było słychać, że niechętnie.
- Wiem. Coś nie tak, Cori? - zapytał, tracąc na wesołości. - Jak nie chcesz, to nie będę się narzucał.. - zwiesił głos, słuchając ciszy z jej strony. - Dobrze, nie było tematu, cześć. - rozłączył się. Zrobiło mu się smutno. 
- Mam huśtawki nastroju, jakbym, kurwa, w ciąży był.  - mruknął do siebie i powlókł się do domu. Co chwila łapał się na tym, że wyczekuje aż telefon zabrzęczy, a na wyświetlaczu pojawi się imię Cori. Cholera, strasznie mu się podobała i chciał się z nią spotkać. Nie wiedział, czemu jej się odmieniło.. przecież ostatnio tak fajnie im się gadało.. Co  z tego, że to było tydzień temu. Przecież się odezwał.. 
Telefon zabrzęczał dopiero pół godziny potem, ale to i tak nie była Cornelia. To Kelly, pytała, gdzie on się podziewa. 
- W dupie. - odpowiedział. - Nie umawiałem się  z tobą, o co ci chodzi głupia.
- Nie musisz się do mnie tak odnosić, Zachary.
- Muszę. Zrywam z tobą. - powiedział zanim się zastanowił.
- Słucham? Chyba nie mówisz poważnie! - krzyknęła, już zła. - Masz do mnie przyjść w tej chwili, nie zrywasz ze mną i koniec.
- Spierdalaj. Nie jesteśmy już razem, niech to lepiej dotrze do tego twojego bogatego móżdżku. - warknął. - Mam cię dość. Włazisz mi kopytami w życie.
- Od tego jest dziewczyna, jakbyś nie wiedział! - darła się już, jak zwykle. - Jak możesz! Mój tatuś się tobą zajmie!
- Twój tatuś mnie nie cierpiał i chętnie się mnie pozbędzie, więc nie pierdol. W ogóle po co ja z tobą jeszcze gadam.. nie dzwoń do mnie więcej. - przypomniał i rozłączył się. Od razu też skręcił do Briana i Jimmy'ego. Musiał się napić i pożalić. 
Zgodnie z obietnicą, Jimmy nie miał zamiaru odpuszczać. Ich zespół właśnie przeżywał zastój, więc prawie codziennie bywał w sklepie Marah i nawet załatwił sobie tam coś w rodzaju pokazów czy warsztatów, więc chodził też na zebraniach pracowników.  Marah była zdegustowana i zła, i próbowała ustawiać sobie zmiany tak, by się z nim nie spotykać, ale to nie było łatwe, bo Ted jakby na złość jej, robił spotkania w jej godzinach pracy. 
- Jak go znów zobaczę, to przysięgam, że się potnę. - mruczała pod nosem, gniotąc papiery.
- Wyluzuj.. - Cori przewróciła oczami. - Spotkaj się z nim, a po spotkaniu powiedz mu, że to nie to i się odczepi. - poradziła po namyśle.
- Ta, wierzysz w to? - pokręciła głową i przeklęła pod nosem, widząc jak do drzwi zbliża się nie kto inny, jak Jimmy. 
- Cześć słoneczka! - pomachał do nich z szerokim uśmiechem i zniknął na zapleczu.
- Ja mu te słoneczka wsadzę w dupę i go nimi wyrucham. - warknęła Misty. 
- Zdecydowanie się z nim spotkaj. Potrzebujesz mężczyzny w łóżku, bo robisz się wulgarna. - Cori uśmiechnęła się.
- A jak tam twój cud-gitarzysta? - zapytała Marah, by zejść z tego tematu.
- Chciał iść na balety w sobotę. - nakreśliła w powietrzu cudzysłów.  - Spuściłam go.
- ŻE CO? - wytrzeszczyła na nią oczy. - A tak za nim latałaś i w ogóle.. nie rozumiem cię.
- Nooo bo.. - wzruszyła ramionami. - Tak długo się nie odzywał.. - zrobiła smutną minkę. - Ile można czekać..
- Ty to byś chciała wszystko na raz. - wywróciła oczami Misty i próbowała nie zauważać patrzącego się na nią Jimmy'ego. Prawie jak na zawołanie do sklepu wszedł sam Zacky i od razu skierował się do kas.
- Nie przyjmuję odmowy. - stanął przed kasą Cori i podetknął jej przed nos małą różyczkę. - Wybacz, że nie dzwoniłem. Naprawdę chciałem, ale miałem parę rzeczy do ogarnięcia. Czy teraz pójdziesz ze mną potańczyć? - uśmiechnął się lekko, gdy wzięła różyczkę.
- Okej.. - wydukała Cornelia, patrząc mu prosto w oczy. Znów ją zaczarował.. 

niedziela, 10 sierpnia 2014

the end is knocking

taaa, nie było mnie trochę. leń jestem, to dlatego, nie będę pisać bajek, że nie miałam czasu. mam nadzieję, że Wam się spodoba :)


--

Marah spędziła cudowny weekend na plaży, nie nękana przez żadnego debila ani ruchacza. Odpoczęła po pracy i teraz wcale nie chciało jej się do niej wracać, ale niestety musiała. Siedziała już trzecią godzinę na kasie i marudziła na okropność świata. Mimo tego, bardzo lubiła swoją pracę, ale narzekanie było obowiązkowe, więc z radością wypełniała ten obowiązek.
- Zamknij się już, Misty.. - Cornelia posłała jej krzywe spojrzenie, stojąc na drugiej kasie obok.
- Przyznaj się, że też byś wolała, by był już piątek. - wbiła w nią natarczywy wzrok.
- Wolałabym iść do domu i nażreć się lodów przy jakimś durnym bollywoodzie. 
- Oo, dlaczego? To nowość. - Marah autentycznie się zainteresowała.
- Nie zadzwonił do mnie.. wziął numer wtedy jak spotkaliśmy się w piątek, ale nie zadzwonił do tej pory. Nic, żadnego znaku..
- Ten Vengeance? Kochana.. - machnęła ręką. - To facet.
- Przecież wiem, że nie muchomor! - warknęła cicho. - Chodzi o to, że myślałam..
- Słuchaj, no nie wymagaj od niego, by rzucił wszystko i leciał się z tobą spotkać. Ile siedzieliście razem w ten piątek?
- Parę godzin.. 
- No właśnie! Spokojnie, zadzwoni jeszcze. Tylko nie graj wampa, dobra?
- A ty? - Cori odbiła piłeczkę, chcąc zmienić temat. - Co z tym twoim perkusistą? Odkąd mi opowiadałaś, co było na premierze, to cisza..
- No i dobrze. - Misty kiwnęła głową. - O nic więcej nie proszę, a na pewno nie o niego.
Cori już miała coś powiedzieć, ale zalała ich nagła fala klientów i przez godzinę nie mogły normalnie porozmawiać. W pewny m momencie Cori szturchnęła Misty w bok i położyła palec na ustach, zanim ta zdążyła coś powiedzieć. Kiedy Marah pokręciła głową, myśląc, ze koleżanka znów sobie coś ubzdurała, zobaczyła wysokiego mężczyznę wchodzącego do sklepu.
- Ktoś tu cię polubił.. albo twój tyłek. - Cornelia zarechotała cicho.
- Nie komentuj.
Ta tylko zaczęła dusić się ze śmiechu i patrzyła jak Jimmy kieruje się ku kasom.
- Witam. - stanął przed Misty i uśmiechnął się dość przyjaźnie.
- W czym mogę panu pomóc? - zapytała dziewczyna, siląc się na uprzejmy ton pracownika sklepu.
- Szukam towarzyszki na dzisiejszy wieczór.
- Obawiam się, że trafił pan w nieodpowiednie miejsce. Dom publiczny jest dwie przecznice dalej. - odpowiedziała, a Cori zakryła dłonią usta, by nie było widać jak umiera ze śmiechu.
Jimmy popatrzył na Misty z lekkim uśmiechem. Obiecywał sobie wcześniej, że nie da się wyprowadzić z równowagi, więc uszczypnął się w udo.
- Wierzy mi pani, że dobrze wiem, gdzie jest dom publiczny. Jeśli miałbym ochotę na coś taniego i łatwego, to właśnie tam bym poszedł.
- To w takim razie, czego pan potrzebuje ze sklepu muzycznego? - sprecyzowała.
- Dobrych naciągów do perkusji. - zdecydował w końcu.
- O, to świetnie. Mój kolega jest specjalistą, już go wołam. - wyszczerzyła się złośliwie i zawołała Michaela, który szybko się pojawił i poprowadził Reva na odpowiednie stanowisko.
- Ty wredna suko. - Cori wreszcie ochłonęła, ale i tak patrzyła na nią z rozbawionym uśmiechem. - Faceci lubią wyzwania. Nie dziwię się, że tak za tobą łazi, skoro co chwila go zbywasz.
- Wcale go nie zbyłam. - zachichotała. - Po prostu chciał naciągi, a ja mu zapewniłam profesjonalną obsługę.
- Dobrze, że nie obciągi, bo wtedy Michael by się nie nadał. - zakrztusiła się śmiechem.
- I to ja jestem zboczona.. - Misty wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się szeroko.
Jimmy poszedł za chłopakiem, zerkając w stronę kas i kręcąc głową. Ta mała naprawdę go wpieniała, ale też niesamowicie kręciła. Wątpił, by znów dała mu się tak przelecieć.. chociaż może użyć sztuczki, która nazywa się alkohol i prochy. Zastanowił się przez chwilę, udając, że słucha chłopaka, który opowiadał mu o naciągach. 'Nie' - stwierdził. To by było prostackie. Ućpać ją, wykorzystać i co? Dobrze wiedział, że znów będzie chciał wrócić, a po czymś takim, mógłby od razu o tym zapomnieć. Jak mógłby ją choć trochę zainteresować? Myślał przez chwilę przyglądając się naciągom i olśniło go.
- Słuchaj, Michael. - spojrzał na plakietkę chłopaka, bo oczywiście nie pamiętał jak się nazywa. - Macie tu coś takiego, co chciałbym mieć, ale nie wiem jak zdobyć. - chłopak spojrzał na niego pytająco. - Marah. Co lubi, jak ją przekonać?
- Ee.. - Michael spojrzał na niego dziwnie. - No wie pan, nie mogę udzielać takich informacji..
- Więc umówmy się, że kupię parę tych naciągów, a ty mi powiesz wszystko, co o niej wiesz.
- No dobra.. - popatrzył na niego podejrzliwie. - To kosztuje sześć naciągów.
- Okej. - Jimmy zgodził się, podliczając szybko. Na szczęście cena mieściła się w budżecie zespołu. - Mów.
- Jest strasznie wredna i zawsze mówi, co myśli.
- Zauważyłem.. - mruknął.
- Ale jak już kogoś polubi, to naprawdę jest świetna. Uwielbia europejską piłkę nożną, co jest trochę dziwne, ale.. - wzruszył ramionami. - Jest ciastkożercą i uzależniła się od mokki z białą czekoladą. Więcej nie wiem. - urwał. Oczywiście, że wiedział wiecęj, ale nie miał zamiaru dzielić się z tym facetem tą wiedzą. Już mu starczy. Poza tym lubił dziewczynę i nie chciał jej robić problemu w postaci narzucającego się debila.
Jimmy wziął naciągi i podszedł z nimi do kasy i uśmiechał się lekko, patrząc jak Marah je pakuje, a ona udawała, że nie czuje na sobie jego wzroku. Podała mu torby ze sztucznym, profesjonalnym uśmiechem.
- Dziękujemy za zakupy i zapraszamy ponownie.
- Przyjdę na pewno.. chociażby dla tak profesjonalnej obsługi.
- Michael się ucieszy. - powiedziała i podała mu paragon, a on umyślnie dotknął jej dłoni i oboje się wzdrygnęli, gdy przeskoczył między nimi prąd.
- Auć. Ale chemia.. - skomentował Jimmy. - Aż kopie. - zaśmiał się wesoło.
- Nie, po prostu torba była naelektryzowana.. - wyjaśniła dziewczyna, trochę niezadowolona, bo jak na złość do kasy nikt nie podchodził.
- Nieważne.. słuchaj. - Rev nachylił się do niej. - Chcę się z tobą spotkać.
- Jestem w pracy, proszę pana..
- Przestań, okej? - spojrzał na nią wymownie. - Nie wiem, o co ci chodzi. Nie powiesz mi, że nie było ci dobrze. - patrzył na jej kamienną twarz. - A zachowujesz się jakbym cię zgwałcił.
- Może to miała być tylko jedna noc? Chciałam seksu, a nie ciebie. - syknęła.
Jimmy cofnął się urażony, choć doskonale wiedział, że tak właśnie było. Przez chwilę rozważał, by po prostu wyjść i się obrazić, al znów stwierdził, że to by ją prędzej ucieszyło niż by się przejęła.
- Wierz mi, że miałem takie same intencje. - powiedział po chwili. - Wyszło trochę inaczej i na pewno tego nie planowałem. Chodź ze mną na kawę, kupię ci twoją ulubioną, obiecuję. - uśmiechnął się, w jego mniemaniu zachęcająco.
- Słuchaj uważnie. - nachyliła się do niego. - Nie mam ochoty się z nikim spotykać, a na pewno nie z tobą. Naprawdę wystarczył raz.
- Tobie tak, mi nie. - odpowiedział jej takim samym, zjadliwym tonem.
- Ale to już nie mój problem.
- Będę czekał aż wyjdziesz. Porwę cię, jeśli mnie do tego zmusisz. - zagroził jej.
- Nie ośmielisz się. - wysyczała.
- Chyba mnie nie znasz. - roześmiał się kpiąco. - Spodziewaj się w każdej chwili, jestem do tego zdolny. Zawsze zdobywam to, czego chcę i tym razem nie będzie wyjątku.
Marah tylko parsknęła szyderczym śmiechem i odprowadziła go wzrokiem do wyjścia.
- Dobre sobie. - mruknęła do siebie i spojrzała na zegarek. Właściwie powinna już wychodzić, więc ociągając się jak mogła najbardziej, poszła na zaplecze, przebrała się i wolnym krokiem wyszła ze sklepu. Rozejrzała się odruchowo i zadrżała, czując nagły niepokój, więc czym prędzej skierowała się do domu.
Jimmy siedział w samochodzie kolegi i obserwował wejście do sklepu. Wyprostował się gwałtownie, gdy zobaczył jej charakterystyczną sylwetkę w drzwiach. Doskonale widział jej niepewną minę, jednak się przejęła. Uśmiechnął się do siebie złośliwie i patrzył, jak dziewczyna idzie szybkim krokiem. Po chwili odpalił silnik i ruszył powoli w tę samą stronę. Popadał już w paranoję, sam o tym dobrze wiedział, ale nie mógł się powstrzymać.
Od dawna było ciemno, a ludzi było mało, więc uważał, by go nie zauważyła. Kiedy już wiedział, do którego domu zmierza, zaparkował i wyszedł z auta, a gdy dziewczyna weszła na schody, podbiegł do niej.
- Cześć. - powiedział i zaśmiał się, gdy pisnęła, przestraszona. - Mówiłem, że mogę to zrobić. - podszedł do niej blisko.
- Odejdź.. - wyjąkała cicho, odpychając go trzęsącymi się dłońmi. Przestraszyła się na śmierć i mimowolnie drżała. - Nie chcę.
- Wiem, że ty nie chcesz. Spotkaj się ze mną.. tak normalnie, bez spiny, na spokojnie. Proszę cię.. - dodał po chwili, widząc i czując, że naprawdę ją przestraszył.
- Nie chcę.. - powtórzyła. - Nie rozumiesz? Nie chcę się z tobą spotykać, nie chcę mieć z tobą nic do czynienia. - mówiła cicho, ale pewnie.
- Dlaczego? - próbował spojrzeć w jej oczy, by znaleźć tam potwierdzenie, ale skutecznie uciekała wzrokiem.
- Denerwujesz mnie i cię nie lubię. A poza tym.. jesteś metalowcem, jeździsz po świecie, grasz koncerty. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
- A czy ja mówię o tym, byś za mnie wyszła i wyjechała ze mną w trasę?
- Nie.. - wreszcie spojrzała mu w oczy. - To była jednorazowa przygoda, zrozum to.
- Nie potrafię. Nie przestanę cię męczyć, póki się nie zgodzisz, Marah. Obiecuję. - uśmiechnął się, musnął palcem jej policzek i odszedł. W jego uśmiechu jednak nie było ani krzty złośliwości, ani szyderstwa. Nie był to też uśmiech rezygnacji. Popatrzył na nią ze szczerym, lekkim uśmiechem. tym zarezerwowanym dla przyjaciół i rodziny. Ona zauważyła tę zmianę i przez chwilę stała nieruchomo na ganku, ale potem weszła do domu, nadal lekko się trzęsąc i starając się nie obudzić ojca.

środa, 2 lipca 2014

enjoy the sight of all the dead dancing in their graves

ziuup
no hej :3
po ciężkim dniu pracy<ta, jasne> przypomniałam sobie, że skoro mam dla Was odcinek, to może warto by go opublikować :D
tak więc, trzymajta i czytajta i dobrze się bawiajta...
...yyy co?

--

- Cześć mała.. - Zacky wyszedł z auta i uśmiechnął się do blondynki, która czekała na niego pod sklepem muzycznym. - Masz taki sam fiolecik jak ja. - zaśmiał się i podszedł do niej blisko.
- Nie sądziłam, że to zrobisz! - Cori uśmiechnęła się szeroko. - Ale super.. mogę? - jej dłoń zastygła nad jego głową, a ona popatrzyła na niego pytająco.
- Jasne, jeszcze się pytasz. - otarł głową o jej dłoń i wyszczerzył się. - No wiesz, obiecałem, nie? Zacky Vengeance dotrzymuje obietnic. - wypiął pierś. - Chcesz zjeść ze mną burgera?
Spojrzała na niego, zaskoczona i po chwili kiwnęła głową, zgadzając się. Burgera? Serio? W sumie.. czego mogła się spodziewać po wschodzącej gwieździe metalu? Na pewno nie rostbefu z pieczonymi warzywami i lampki wina.. Romantyczna natura wcale nie pomagała jej w zaakceptowaniu takiego stanu rzeczy, no ale w końcu siedzi w samochodzie Zackyego i jedzie z nim na jedzenie! Rozmawia z nim całkiem swobodnie i jeszcze niczego nie palnęła, więc jest nadzieja. 
Zacky dobrze się czuł w jej towarzystwie, chociaż po tym jak zaproponował jej spotkanie, sam sobie pluł w brodę, że będzie musiał farbować włosy. Podobało mu się to, że była strasznie głośna, co chwila krzyczała i entuzjastycznie coś opowiadała, on jej nawet słuchał. Co chwila przypominał sobie o prośbie Jimmy'ego, by ją wypytać o tę Marah czy jak ona tam miała, ale jakoś nie chciał zmieniać tematu rozmowy. Zaklinając rozklekotanego gruchota jego kolegi, dojechali w miarę spokojnie do baru i po chwili mieli przed sobą jedzenie. Cori zawsze się wstydziła jeść przy kimś i była pewna, że przy Zackym nie przełknie ani kęsa, ale było inaczej. Czuła się przy nim tak swobodnie, że zupełnie zapomniała kim on tak naprawdę jest. Ich spotkanie przypominał słodką sielankę - rozmawiali, śmiali się, a Zacky nawet pozwolił sobie na parę dwuznacznych uwag, które przyjęła ze śmiechem.
- Oo, rumienisz się. - popatrzył na nią, kiedy jego komentarz sprawił, że policzki jej się zaróżowiły. - To słodkie.
- Może trochę.. - zachichotała i spojrzała na niego spod rzęs. To sprawiło, że cofnął się trochę i zmarszczył brwi, zastanawiając się, czego on właściwie oczekuje od tej dziewczyny. W sumie nie chciał jej dać nadziei, a potem spuścić jak inne. Po chwili jednak otrząsnął się. 'Myślisz jak stary dziadek, Baker.' skarcił sam siebie. Przecież nie zakłada z nią rodziny, a to dopiero pierwsze spotkanie!
- Daj mi swój numer. - powiedział nagle, wyrywając się z myśli.
- A po co? - zapytała i ugryzła się w język. Po co się komuś daje numer?
- No wiesz.. pewnie po to, bym zadzwonił, ale nie wiem, co ty robisz z numerem telefonu. - wyszczerzył się.
- No już masz i się ze mnie nie nabijaj. - podała mu numer, znów zarumieniona.
- Ale masz fajne te rumieńce. - jego pewność siebie była niezachwiana i nie przejmował się jej trochę spłoszonym wzrokiem. Domyślał się, że pewnie zawstydził ją troszkę tym komentarzem, ale nie dziwił się.  Komentarze z podtekstem seksualnym zazwyczaj zawstydzały. - Nie bój się mnie Cornelio. - specjalnie użył jej pełnego imienia. - Nie jestem jakąś wielką gwiazdą, mam po prostu tupet. I podoba mi się twoja fioletowa grzywka. - dodał ze szczerym uśmiechem.
- Sorry.. zazwyczaj gadam jak opętana, czego miałeś próbkę, ale jak mnie ktoś zawstydzi to.. - urwała, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Zawstydziłem cię? - udał zdziwionego. - Nie patrz na mnie przez pryzmat gitarzysty, dobrze? - poprosił ją po namyśle. - Jestem Zacky Baker. Vengeance jestem tylko na scenie i w wywiadach. Mogę liczyć, że będę dla ciebie tylko Zacky'm? - pochylił się do niej przez stolik.
- No.. chyba tak. - kiwnęła głową, trochę onieśmielona jego bliskością.
- Świetnie. - puścił jej oczko i opadł na oparcie.
Kiedy już wszystko sobie wyjaśnili, rozmowa znów zaczęła się kleić, a Cori niemal zapomniała o bożym świecie, opowiadając, słuchając i śmiejąc się razem z Zacky'm. On pamiętając o prośbie przyjaciela, próbował sprowadzić temat na tę jego dziewczynę, ale tamta chyba uprzedziła Cori, która zwinnie zmieniała temat.
Koło siódmej Zacky odwiózł Cornelię pod sklep, pożegnał się i życzył miłego wieczoru, uśmiechając się do niej radośnie.
- I CO? - usłyszał krzyk, kiedy tylko Jimmy otworzył drzwi swojego mieszkania, które dzielił z Brianem i teraz z jego tymczasową dziewczyną, której nie znosił.
- Gówno, stary. - Zack wcisnął się do środka. - Chyba ją ta mała uprzedziła.
- Kurwa mać. - mruknął Jimmy i wrócił na fotel. - Pójdę do tego sklepu w takim razie. - zadecydował i założył ręce. - Znajdę ją, rozkocham w sobie i rzucę jak będzie myślała, że zamierzam się oświadczyć.
- Pojebało cię? - Daisy podniosła głowę z ramienia Briana, a ten ulotnił się szybko na kanapę, by znów nie zaczęła go dotykać. - Nie, to było pytanie retoryczne. - dziewczyna wywróciła oczami. - Co ci zrobiła, że..
- Nie musisz wiedzieć. - przerwał jej Jimmy, robiąc minę.
- A może chcę?
- Czekaj.. jak ty w ogóle masz na imię, bo nie pamiętam? - udał, że naprawdę się przejął, widząc jej obrażony wzrok. - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. W ogóle mogłabyś wyjść, bo chcemy pogadać. - pokazał jej drzwi.
- Nienawidzę cię, ty cwelu. - dziewczyna popatrzyła na niego urażona, ale nie zamierzała wychodzić.
- Tak, to też mnie bardzo obchodzi. - złapał się za serce i zrobił przejętą minę.
- Dobra, skończcie to. Daisy idź gdzieś. - Brian popatrzył na nią wymownie.
- No jasne! Oni zawsze są ważniejsi niż ja! - wstała, obrażona.
- To mi przyjaciele. - Brian spojrzał na nią z rozdrażnieniem.
- Gówno, a nie przyjaciele! - krzyknęła na niego. - Tylko dupy wam w głowach i ta głupia muzyka! W ogóle nie poświęcasz mi czasu, tylko siedzisz w studiu!
- To nasza praca, ty głupia cipo. - odezwał się do tej pory milczący Zacky.
- Się nie dziwię, że Gates woli siedzieć w studiu, skoro robisz mu takie wojny o chuj wie co. - Jimmy też dodał swoje trzy grosze, śmiejąc się drwiąco.
- Wszyscy jesteście siebie warci. - warknęła. - Żebyście jeszcze jakąś porządną kasę z tego robili, ale nie! Wszystko, co zarobicie idzie od razu na sprzęt. A może ja też mam jakieś potrzeby?! - zaczęła się drzeć.
- No chyba, kurwa, ocipiałaś.. my mamy ci fundować spa i pierdolone maseczki ze spustu niedźwiedzia, jak ty nic nie robisz? - Zacky również się roześmiał.
- Po to jesteście. - powiedziała protekcjonalnie. - Poza tym ja jestem ważniejsza niż wy. Sam Brian tak powiedział.
- Dość. - zagrzmiał wymieniony i wstał. - Wypierdalaj. - pokazał drzwi. Daisy podeszła do niego z uśmieszkiem.
- Właśnie debile.. - zrobiła do nich złośliwą minę. - Wypierdalać.
- Nie złotko. - Gates uśmiechnął się wrednie. - Ty. Już mam cię dość, znudziłaś mi się. A poza tym słabo się ruchasz. - dalej się uśmiechał, a Jimmy i Zacky parsknęli szyderczym śmiechem i zaczęli wyć na Daisy.
- Ale jak to? Ty mnie zostawiasz? - w jej oczach zalśniły łezki.
- Tak, kurwa! - zaczął miotać się po mieszkaniu i wrzucać jej rzeczy do walizki. - Koniec, nie dotarło?
- Ale mówiłeś, że się ze mną ożenisz..
- Bo chciałem cię przelecieć, ty durna dziwko. No już, spadaj. Masz dwie dychy na taksę i zejdź mi z oczu. - wepchnął jej pieniądze w dłoń i popchnął na nią walizkę. Ona tylko popatrzyła na niego i na chłopaków, a potem wybiegła.
- No i znów sąsiedzi będą gadać, że mordujecie tu laski. - Zacky ryknął śmiechem i zamknął drzwi.
- To nie ja je rżnę tak, że krzyczą jak pojebane. - Gates wyszczerzył się i spojrzał na Jimmy'ego. - Kiedy następna taka akcja? Chcę się przyłączyć.
- O kurwa, fuj.. - Zack się skrzywił. - Ruchać z Revem, pojebało cię? - wzdrygnął się.
- No przecież nie będę go jebał w tyłek, tylko tę laskę, nie? - Brian wywrócił oczami, a Jimmy aż zadrżał na wspomnienie tego, co było tydzień temu. Kurwa, Gates powinien czasami zamknąć ryj. - To co, Rev? Idziemy na polowanie? - Brian zatarł ręce, zapominając o Daisy.
- Sorry stary, ale nie jestem w stanie ruchać innej laski, jak tamtej, co miałem w zeszły piątek. - Jimmy westchnął. - Coś mi się w głowie pojebało..
- To weź ty nie pij więcej, co.. i nie bierz już nic. Przestawi ci się, zobaczysz. - poradził mu Brian i spojrzał na Zacky'ego. - To może ty?
- Nie dziś. - Baker wstał. - Mam taką jedną fioletową laskę.
- Kuśka ci od niej zafarbowała na fioletowo i się wstydzisz? - rozrechotał się Rev. - To gdzie ty wsadziłeś jej ten łeb, że ci włosy też masz fioletowe? - prawie spadł z fotela.
- Ale kurwa śmieszne, no umieram ze śmiechu. - Zack patrzył na niego z niesmakiem. - Ja przynajmniej nie dostaję gróźb, że mnie ktoś wyrucha w dupę. - mruknął wspominając ostatni wieczór w jego towarzystwie i ze zdziwieniem spojrzał na niego, bo uspokoił się gwałtownie i spoważniał, krzywiąc się.
- No nie mów? - Gates też to wychwycił i patrzył na niego z szerokim uśmiechem. - Dostałeś ładunek w dupsko? - zaczął rechotać.
- Nie! Jasne, że nie! - wykrzyknął i napotkał niedowierzające spojrzenia przyjaciół. - No serio nie!
- A ja tam myślę, że zapukał ci krecik od drugiej strony. - zachichotał Zack i oboje z Brianem zaczęli się przeraźliwie śmiać.
- Pomoglibyście z szukaniem tej laski, a nie się śmiejecie z czegoś, czego nie było! - przekrzyczał ich Jimmy.
- To ona ci to zrobiła! - zawył Brian. - Różowym dildosem!
Jimmy'ego oblał zimny pot. Przecież to niemożliwe, by wiedzieli! Po prostu niemożliwe! Spojrzał na nich trochę spanikowanym wzorkiem i wtedy dopiero się uspokoili.
- Jezu, stary.. naprawdę? - Gates popatrzył na niego współczująco. - No powiedz..
- Po prostu chcę ją znaleźć, okej? - powiedział cicho.
- Zakochałeś się?
- Nie. - zrobił minę. - Nie wiem.. jeśli to, że nie staje mi na widok gołej laski, a kiedy przypominam sobie tamtą noc, to mało mi nie eksploduje kutas znaczy, że się zakochałem, to chyba tak.
- Jesteś pojebany. - Zack usiadł z powrotem.
- Wiem. - Jimmy pokręcił głową i wyszedł z mieszkania. Sam w sumie nie wiedział, co czuł. Ta dziewczyna go zagięła. Nie było czasu, by o tym i o niej nie myślał. Nawet o niej śnił. Opętała go. Najgorsze było to, że nie myślał o ruchaniu jej. W jego wyobraźni ciągle widział jej bordowe włosy i zielone oczy, patrzące na niego z kpiną. 

sobota, 28 czerwca 2014

convince me that I've grown, but I can't change so unnaturally

hej, kaczuszki :3
mam dla Was kolejny odcinek, mam nadzieję, że się spodoba ;)
piosenka na dziś: avenged sevenfold - demons

--

Kiedy uciekła, znalazła sobie robotę w najspokojniejszej teraz części sklepu, czyli przy muzyce poważnej i musicalach. Szef by się na nią wydarł, że robi niepotrzebne rzeczy, ale go tu nie było, więc czym prędzej poszła do tego działu. Tak właściwie to nigdzie nie była bezpieczna, a Cori mało mogła zrobić. Już wysłuchała jej relacji z rozmowy z Zackym i stwierdziła, że lepiej być nie mogło. Miała tylko nadzieję, że koleżanka nie wplącze się w coś głupiego. Dotarłszy do działu, zaczęła porządkować płyty, w myślach obliczając ile jeszcze zostało do końca zmiany. Za godzinę miała odbyć się premiera, a jeszcze afterparty.. Jęknęła pod nosem, kiedy wyszło jej ponad sześć godzin, ale wierzyła, że uda jej się unikać spotkania. Może się jakoś umaluje, czy coś..
Dotarł do półek z muzyką dla dzieci, co niespecjalnie mu się podobało, ale tylko tu było luźno. Stanął na palcach i uśmiechnął się szeroko, znów widząc burzę bordowych włosów przy muzyce poważnej. Cieszył się jak dzieciak, pracowała tu! To znaczyło, że musi tu być do końca premiery! Nie ogoni się od niego, to sobie przyrzekł. Za bardzo go zaintrygowała, by mógł jej przepuścić. Podszedł do niej i pochylił się nad nią.
- Witaj kobieto, która przywiązałaś mnie do łóżka. - powiedział do jej ucha, jednocześnie wciągając jej cudowny, kwiatowy zapach.
- Ja pierdolę.. - mruknęła pod nosem i odwróciła się zrezygnowana. Jego głos dalej w niej wibrował, powodując gęsią skórkę. - Cześć. - spróbowała się uśmiechnąć.
- Jestem Jimmy, co pewnie wiesz. - uśmiechnął się szelmowsko. - A ty jesteś.. - wziął w palce jej identyfikator, niby przypadkiem muskając jej pierś. - Marah.. piękne imię.
- Skoro już się zapoznaliśmy, to może dasz mi pracować i zostawisz mnie samą? - zmrużyła oczy i położyła dłonie na biodrach, co przypomniało mu tamtą noc i ledwo się powstrzymał od pomasowania krocza.
- Chyba nie mam zamiaru. - nadal się uśmiechał. - Widzisz.. - postąpił krok w jej stronę, a ona cofnęła się odruchowo. - Zainteresowałaś mnie.. a tak na marginesie, mogłaś nie wychodzić tak wcześnie. Poranek to również dobry czas na seks. Podobno już nie potrzebna jest kawa. - puścił jej oczko i wciągnął powietrze przez zęby.
- Tak więc bardzo mi przykro, że musiałeś ją wypić. Razem z kielichem gorzkiego upokorzenia. Boli cię tyłek? - zrobiła wredną minę. 
- Nie, tylko trochę piekł. - roześmiał się, nie tracąc rezonu. - A ciebie? - odgarnął jej włosy i uśmiechnął się szerzej, widząc na jej skroni pozostałe jeszcze, lekkie otarcia, których był sprawcą.
- Odwal się. - nie odpowiedziała na pytanie, odpychając jego dłoń. - Pracuję tu i nie jestem waszym opiekunem, więc byłoby miło jakbyś się łaskawie oddalił. 
- Staram się być miły, wiesz? - przestał się uśmiechać i warknął cicho. - Chyba, że chcesz, bym znów cię przerżnął, byś wiedziała gdzie twoje miejsce. - syknął.
- Pierdol się, cwelu. Rżnij sobie swoje dziwki, zobacz jak na ciebie czekają. - wskazała dziewczyny, które czekały na niego niedaleko. - Jak suki na pana. - dodała jeszcze i jęknęła cicho, czując jak jego dłoń zaciska się na jej boku.
- Jeszcze jedno słowo.. - mruknął groźnie.
- Skurwiel. - odepchnęła go i po chwili zniknęła w tłumie.
Świetnie. Brawo panie Sullivan, nie ma to jak dobra gadka! Pogratulował sobie serdecznie w myślach i zły, wyszedł na zewnątrz. Musiało znów nim zawładnąć skurwysyństwo? Dlaczego nie potrafił z nią rozmawiać tak jak z dziewczyną Matta? Prowokowała go, a on się dawał, zamiast jak zwykle trzymać się swojego. Znów potrzebował rady.. ale tym razem od kogoś, kto będzie wiedział o wszystkim.
Weszła na zaplecze zła, jak stado os i niemal wpadła na szefa.
- Jezu, co ci jest? - zapytał, widząc jej łzy.
- Okropnie się czuję.. - postanowiła skłamać. Może jej się upiecze..
- Siedzisz tu już dwanaście godzin.. - mruknął mężczyzna. - Idź do domu.. - zdecydował. - I tak ostatnio pracowałaś więcej, więc nie musisz odrabiać. - uśmiechnął się lekko na widok jej miny.
- Dzięki, Ted.. - powiedziała z wdzięcznością i kiedy poinformowała o tym Cori, wychodziła już ze sklepu. Znów ta głupia przypadłość płaczu, kiedy była wściekła uratowała jej tyłek. Otarła oczy i wyszła na powietrze, niemal na kogoś wpadając.
- Kurwa! Znów ty? - warknęła, przytrzymując się drzwi. Nad nią stał sławny Pan Perkusista.
- Płakałaś? - zapytał lekko zdziwiony i poczuł się okropnie. Nigdy nie łapał go widok łez kobiety, ale jej twarz..
- Jak widać.. - burknęła i ruszyła szybkim krokiem, wymijając go.
- Poczekaj! - pobiegł za nią. - Wybacz.. - powiedział, co sprawiło, że stanęła jak wryta.
- Słucham? - popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Powiedziałem, że przepraszam. - powtórzył. - Nie chciałem, byś płakała..
- Nieważne. Czy teraz dasz mi wreszcie spokój? - zapytała, siląc się na normalny ton.
- Nie chcę. 
- Co ci tak, kurwa, zależy? 
- Nie mogę zapomnieć twojej cipki.. - zamruczał cicho. - Daj się przelecieć jeszcze raz.
- Ja pieprzę, co za człowiek.. - wywróciła oczami i znów zaczęła iść, nie reagując na jego wołanie, by wróciła.
- I tak wiem, gdzie pracujesz! - krzyknął za nią. - Znajdę cię, czy będziesz tego chciała, czy nie!
Odwróciła się na chwilę, by pokazać mu dwa fucki, na co on wymownie poruszył biodrami, udając, że rucha laskę. Pokręciła tylko głową i wróciła do domu, klnąc pod nosem na tego idiotę. Był pociągający, to musiała mu przyznać, ale potrafiła się temu oprzeć. Nie była głupią faniurą, która mdlała na jego widok i pierwsze, co chciała mieć podpisane to dupa, a zaraz potem wnętrze jej cipki. To, że uprawiała z nim seks to przypadek, który jej się podobał, to fakt. Zorientowała się, kim on jest dopiero w samochodzie, gdy puścił swoją muzykę, ale to nie sprawiło, że patrzyła na niego inaczej. Zwykły facet, tyle, że piekielnie zdolny. No i skurwiel jakich mało.
Znów wściekły wrócił na premierę i udawał, że się dobrze bawi. Musiał przyznać - nie potrafi normalnie rozmawiać z kobietami. Jedyne, co mu przychodzi do głowy to pieprzenie ich i do tej pory naprawdę mu to pasowało. Po tym jak przeleciał JĄ, coś mu się przestawiło we łbie. Chciał z nią porozmawiać, po prostu ją poznać, może nawiązać jakąś relację. Co z tego, że ona tego nie ułatwiała? Przecież zawsze udawało mu się zdobyć to, co chciał, dlaczego z nią miałoby być inaczej? Zastanawiał się tylko JAK jej się to udało.. Co miała w sobie, że uwolniła w nim taką potrzebę? A może to jego wina, może nie powinien więcej ćpać, bo rzuciło mu się na mózg?
Kiedy wrócił do domu, pierwsze, co zrobił, to otworzył sobie piwo i siadł do komputera, chociaż był piekielnie zmęczony i najchętniej poszedłby spać. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Kiedy tylko wystartowała przeglądarka, wpisał do wyszukiwarki imię 'Marah' i przez chwilę czytał o jego biblijnym pochodzeniu. Po żydowsku znaczyło 'gorzki', co nawet do niej pasowało. Była gorzka jak cytryna i kiedy jej się spróbowało, to aż skręcało wnętrzności, ale nic nie potrafiło powstrzymać od ponownego zasmakowania. Wpisał sobie jej imię również w translator i parsknął śmiechem, kiedy wyskoczyło mu 'zło' po indonezyjsku. No cóż, jej rodzice mieli polot w wyobraźni. Ku swojemu niezadowoleniu nie mógł jej znaleźć na żadnym portalu ani w chociaż jednym spisie. W końcu stwierdził, że i tak wie dużo, a poza tym Zacky poderwał jej koleżankę, więc może nawet czegoś się dowie. Wyłączył komputer i walnął się do łóżka, a potem zapadł w sen pełen jej kuszącego ciała.

środa, 25 czerwca 2014

I've come so far, it's been so long.. don't know why it started or where it came from

comebackuję z nowym postem. zrobił mi się dziś pomroczny nabzdyk i mam jakiegoś ass-paina, więc bez gadania daję coś - mam nadzieję - dobrego.
buziaczki-sraczki. 
na zatwardzenie przeszła już moda.
<sick!>


Kiedy się obudził, już jej nie było. Zerwał się z łóżka, kiedy to dostrzegł i od razu zajrzał do łazienki, mając nadzieję, że może jest pod prysznicem. Niestety, pokój był pusty.
- Cholera.. - mruknął i zatrzasnął drzwi, a potem usiadł na łóżku. Tyłek go piekł, a kość policzkowa była zesztywniała od jej uderzenia. Przez chwilę pomyślał jaka ona musi być obolała po tym, co z nią robił. Od razu stwierdził, że jedna noc mu nie wystarczyła. To było coś tak innego, mimo tego, że go uwiązała, co zdecydowanie mu się nie podobało. 
Wstał i poszedł pod prysznic, czując jeszcze jej dotyk na karku. Wspomnienie tych delikatnych muśnięć opuszków jej palców sprawiły, że znów dostał gęsiej skórki. Puścił sobie na twarz chłodny strumień wody, chcąc choć trochę zapomnieć. Nie znał nawet jej imienia! Kurwa, ale z niego cielak.. chociaż może to dobrze? 
- Pogram na bębnach, zapiję z Gatesem i będzie dobrze. - powiedział głośno do swojego odbicia w lustrze. - Przecież to tylko kolejna dziwka. - popatrzył surowo w swoje oczy, dobrze wiedząc, że jest inaczej.
Mimo licznych otarć na ciele, postanowiła nie zarzucać ćwiczeń.  Ledwo mogła siedzieć, ale uparcie biegła na bieżni, cała zlana potem. Co chwila łapała się na myśleniu o jego reakcji, gdy zobaczył puste łóżko. Przejął się? A może tak zwykle było i po prostu wyszedł? 
- Co mnie to w ogóle obchodzi.. - mruknęła pod nosem i wreszcie dała sobie spokój. Zeszła z bieżni i powlokła się pod prysznic, a po godzinie była już w domu. Przez chwilę jeszcze o nim myślała, śmiejąc się pod nosem, kiedy przypomniała sobie moment, gdy puścił swój własny kawałek w samochodzie i powiedział, że perkusista jest genialny. Dobrze wiedziała, kim jest i cieszyła się, że mu tego nie pokazała. Im mniej o niej wiedział, tym lepiej dla niej, a była pewna, że już więcej się nie spotkają. Nawet jeśli, to on na pewno jej nie pozna, więc mogła być spokojna.
Weekend minął jej na kompletnym lenistwie, bo nowy tydzień miał się zacząć intensywnie. Sieć ich sklepów urządzała premierę nowej płyty jakiegoś zespołu, więc pracy miało być sporo. Próbując nie myśleć jeszcze o zapierdolu jaki ją czekał, wciągnęła się w jej ulubiony serial i zapomniała kompletnie o nim i o nocy.
- Chłopaki! - dość wysoki mężczyzna z uśmiechem na twarzy wpadł do studia, w którym siedzieli już wszyscy. - Zgadnijcie co załatwiłem! Kojarzycie tę wielką premierę w Schecterze? 
- W tym sklepie muzycznym.. - jeden z siedzących na kanapie facetów kiwnął głową. - Załatwiłeś nam tam koncert? - zarechotał wrednie, odrzucając długie włosy z twarzy.
- Nie, łośku.. - mężczyzna nadal stał i uśmiechał się szeroko, co uwidoczniło dołeczki w jego policzkach. - Mamy wejście przed otwarciem sklepu, pozwolenie na własne plakaty i promowanie naszej płytki! - wykrzyknął zadowolony.
- O kurwa, Matt! 
- Stary, jak to załatwiłeś? - wysoki mężczyzna wstał i poklepał Matta po plecach.
- Mózgiem. - oznajmił i usiadł, a kiedy dostał piwo, zaczął opowiadać, a jego koledzy co chwila przerywali mu wybuchami radości. Byli po drugiej płycie, ale nadal nie było łatwo z promocją, więc wykorzystywali każdą daną możliwość. Zresztą własne plakaty na premierze krążka legendy to nie byle co!
- Wisimy ci wódkę. - stwierdzili po wysłuchaniu historii.
- Jimmy, ja wiem, że i tak ją sam wypijesz. - Matt zaśmiał się radośnie.
- A jak! Dawajcie, dzwonię po chłopaków i robimy imprezę. - wykrzyknął ucieszony i po paru telefonach i wycieczce do sklepu, w studiu zrobiło się głośno, a wódka lała się strumieniami. Świętowali porządnie, ale w pewnym momencie Jimmy zaciągnął swojego przyjaciela przed wejście do studia i wepchnął go w krzesło.
- Siadaj i słuchaj mnie. - nakazał mu, bo ten chciał wracać na imprezę. - Brian, mam problem. - dodał. To usadziło tamtego w miejscu i wreszcie na niego spojrzał.
- Jak to? Ty? Z czym? Niemożliwe.. Kogoś pobić? Zaraz się zbierzemy i rozjebiemy towarzystwo! - zerwał się z krzesła, ale Jimmy usadził go siłą z powrotem.
- Gates, siedź na dupie i mnie słuchaj! - warknął, na co Brian spojrzał na niego z obrażoną minką.
- No co tam ci dolega.. - w końcu się uspokoił.
- Przeleciałem jedną laskę.. - zaczął i wywrócił oczami na widok zadowolonego uśmiechu przyjaciela. - Przeleciałem i nie mogę zapomnieć.. - zwiesił głos.
- Ee.. jak to? 
- Tak. Pomóż mi. - powiedział niemal błagalnie, na co Brian wstał.
- Nie ma sprawy! Chociaż zawsze ci mówiłem, żebyś ruchał a nie rozmawiał. - posłał mu wymowne spojrzenie, a potem złapał za koszulkę i pociągnął na imprezę. Co chwila podtykał mu pełne kieliszki i dobrze dbał o to, by miał rozrywkę. W takim momencie kariery nic nie mogło ich rozpraszać, a w szczególności nie kobiety. One były tylko do ruchania, bo same wpychały im się do łóżka. Tylko głupi by nie skorzystał. Brian właśnie to tłumaczył przyjacielowi, który powoli odzyskiwał dobry humor i z każdym łykiem alkoholu zapominał o niej i o nocy.
W poniedziałek była na nogach już od szóstej. Gdy tylko weszła do sklepu, szef od razu zebrał wszystkich pracowników i porozdawał im plakaty miejscowego zespołu, każąc je rozwiesić, a ich płytki porozkładać w widocznych miejscach. 
- Marah i Tyler, do mnie! - krzyknął, kiedy zaczęli się rozchodzić. 
- Coś zrobiłam? - została przy kierowniku, poprawiając klips z jej imieniem na sklepowej koszulce, a obok niej stanął wyprostowany jak struna chłopak.
- Tak, dlatego chcę cię nagrodzić. - mimo zdenerwowania, mężczyzna parsknął śmiechem. - Chodzi o ten dodatkowy zespół. Dostawili się w ostatniej chwili, więc nie ma dla nich opiekuna. - spojrzał po nich. - Któreś z was jest chętne?
- Ja! - wrzasnął od razu Tyler, co Marah skomentowała tylko kpiącym uśmieszkiem. Ten koleś zrobi wszystko, by podlizać się szefowi. Jego specjalnością były flety, a wyrywał się do zespołu metalowego. Szef tylko spojrzał na dziewczynę, która rozłożyła bezradnie ręce, ukrywając uśmiech i skinął głową.
- Dobra, to chodź ze mną, Tyler. Marah, to co zwykle. Użyj tego uroku. - puścił jej oczko i razem z chłopakiem zniknęli w drzwiach zaplecza, gdzie już słychać było głosy zespołu.
- On chyba nie przestanie zwracać się do ciebie pełnym imieniem. - do dziewczyny podeszła niska blondynka i uśmiechnęła się złośliwie. - Tyler poszedł mu dupsko wylizać?
- Nie, został opiekunem tych kolesi. - wskazała na plakat i wzięła od dziewczyny resztę nie rozłożonych płyt. - Ja spasowałam. - zaśmiała się.
- Dlaczego?! 
- Cori, nie drzyj się. 
- Misty, no.. - blondi poprawiła swoją niebieską grzywkę i zaciągnęła koleżankę do półek. - Jak mogłaś? Przecież to takie ciacha.. - jęknęła. - A ten gitarzysta.. - wzniosła oczy do sufitu.
- Tylko tak się składa, że parę dni temu przeleciał mnie ich perkusista. - powiedziała, chcąc zamknąć jej usta, ale efekt był odwrotny.
- JAK TO?! - Cornelia krzyknęła na cały sklep i za chwilę zatkała sobie usta. - Nie pierdol. - uśmiechnęła się szeroko. - No proszę.. 
- Pilnuj mnie przed nim, co? - zachichotała, widząc jej minę.
- Tak jest, panie komendancie! 
- Dobra, to chodźmy otwierać wrota piekieł. Jak patrzę na tych metali, to mi się niedobrze robi.
Gdy tylko otworzyły drzwi, tłum wlał się do środka. Ludzie oglądali, kupowali, grali i zajmowali sobie miejsca, chociaż premiera miała się odbyć dopiero koło osiemnastej. Misty skupiła się na swojej pracy przy piecach. Radziła, co do modelu gitar, strun, pomagała testować, a nawet czasami grała, by coś zaprezentować. Wciągnęła się i nie zauważyła, kiedy minęło jej parę godzin. Kiedy wreszcie przyszedł kolega, by ją zmienić, weszła na małą drabinkę i rozejrzała się po sklepie. Ludzi było naprawdę bardzo dużo, a przy podwyższeniu zbierał się niezły tłum. Po chwili wypatrzyła gitarzystę, o którym mówiła Cori, a za nim stał właśnie on. Czym prędzej zeszła ze stopnia i popędziła na zaplecze. Nie mogła dopuścić do tego, by spotkali się jeszcze raz. 
- Jezu Zacky.. - Jimmy rechotał pod nosem, widząc jak przyjaciel ekscytuje się premierą. - A taki byłeś skuty.. - pokręcił głową, przypominając sobie jego stan sprzed paru godzin. 
- Ty też. - wyszczerzył się Zacky i zmarszczył brwi, widząc blondynkę z niebieską grzywką, która właśnie wieszała ich plakat. - Poczekaj tu.. - uśmiechnął się znów i podszedł do niej, widząc, że nie może dosięgnąć taśmy. - Może pomóc? - usłużnie podał jej przedmiot i zaśmiał się, na widok jej miny.
- Zacky Vengeance.. - powiedziała tylko i prawie spadła z małego stołka.
- Tak mała, to ja. - podtrzymał ją. - A ty jesteś Cornelia.. - popatrzył na jej identyfikator, nadal ją trzymając.
- No jestem.. - odparła głupkowato. - Podpiszesz mi się na płytce? - wypaliła, a w duchu zaczęła na siebie kląć. Czy ona nie może zachować się jakoś normalnie, jak na profesjonalistkę przystało?
- Jasne, złotko. Fajną masz grzywkę. - puścił ją wreszcie, wziął kosmyk jej włosów między palce i pociągnął lekko. - Myślisz, że mi też by pasował niebieski?
- Tobie pasuje każdy.. - jęknęła cicho. - To znaczy.. - odchrząknęła. - Pewnie tak. Ale ja niedługo zmieniam na fioletowy, więc.. - wzruszyła ramionami, jakby jej było obojętnie, chociaż w środku miała ochotę krzyczeć, bo właśnie rozmawiała z tym cudownym ciachem z zespołu!
- Fioletowy mówisz.. - udał, ze się zastanawia. - Okej. - kiwnął głową. - Spotkamy się w piątek, zgoda? Chcę zobaczyć twój fiolet i chcę byś zobaczyła mój. 
- Yyy, jasne..
- Złapię cię po premierze, słonko. - puścił jej oczko i zniknął w tłumie, zostawiając ją kompletnie oczarowaną i odurzoną. 
Jimmy tylko pokręcił głową z uśmiechem i wszedł między półki, co chwila podpisując się na płycie. Sprawiało mu wiele radości, jak również to, że jest całkiem dobrze rozpoznawalny, a ludzie chwalą jego muzykę i już pytają o następną płytę. W końcu doszedł do działu z gitarami i usiadł sobie na stołku, a po chwili brzdąkał coś na gitarze, którą podał mu całkiem rezolutny chłopak. 
Misty wyszła zza półek i kiedy zobaczyła, kogo obsługuje Greg, czym prędzej za nie wróciła. 'Czy perkusista nie powinien siedzieć przy bębnach?' - pomyślała ze złością i poszła na magazyn, by zająć się rozkładaniem brakujących płyt.
Jimmy uniósł głowę dokładnie w tym momencie, gdy burza jej włosów znikała w tłumie i zerwał się ze stołka. Czym prędzej oddał gitarę i poszedł w tym kierunku. Wspomnienia wróciły i jak ołowiane kulki uderzyły w jego głowę. Za długo się w nią wpatrywał, by nie zapamiętać tego niemal bordowego koloru jej włosów, który na marginesie bardzo mu się podobał. Pogrążony w myślach, zignorował Briana, który do niego machał, ale po dłuższych poszukiwaniach, nie znalazł jej. Może się przewidział? Wiedział tylko, że lubiła Panterę, ale to nie musiało jej przyciągnąć na premierę płyty Megadeth.. ale chwila! Czemu on jej w ogóle, kurwa, szuka? Otrząsnął się i czym prędzej przepchał się do Gatesa, który już bajerował kilka dziewczyn. Przyłączył się i mimo, że dwie zdecydowanie wyrażały zainteresowanie jego osobą, nie chciało mu się im poświęcać uwagi. Wyprostował się i rozejrzał, korzystając ze swojego przywileju bycia wysokim. W tłumie znów zobaczył ten charakterystyczny kolor, a jego umysł znów zwariował. 
- Rev, co ty wyprawiasz.. - usłyszał tylko głos zaskoczonego Briana, kiedy przedzierał się przez tłum, nie spuszczając z oczu tej fryzury.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

now I can understand, it's sorrow that feeds your lies

piosenka dnia: latch - disclosure
zgorszenia część kolejna, radujcie się, albowiem dodaję kolejny post.
przegięłam?


- Skończyłem. - oznajmił, jakby tego nie zauważyła. - Słusznie cię ostrzegałem?
- Nie. - położyła się na brzuchu, czując pieczenie w pupie, które już nie było przyjemne. On słysząc jej odpowiedź parsknął śmiechem.
- Idź się umyć lepiej. - machnął dłonią w stronę łazienki. Zmrużyła oczy, ale poszła tam i zamknęła za sobą drzwi. Spojrzała w lustro i przestraszyła się własnego odbicia. Usta miała rozmazane, tak samo tusz na oczach, wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście, cała spocona i mokra. Weszła pod prysznic i ogarnęła się szybko, szykując zemstę. Znalazła w szafce dwa szlafroki i wyciągnęła z nich paski. Odświeżona wyszła z łazienki i z uśmiechem stwierdziła, że mężczyzna ma zamknięte oczy i po prostu odpoczywa albo nawet śpi. Związała mokre włosy, złapała jego pasek i szybko przywiązała jego dłonie do ramy łóżka.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! - wrzasnął, kiedy otworzył gwałtownie oczy. 
- Mszczę się. - zaśmiała się szyderczo, złapała jego nogę i paskiem od szlafroka przywiązała ją do wieżyczki, a potem to samo zrobiła z drugą.
- Chyba sobie jaja robisz, odwiąż mnie! - ryknął na nią, na co ona weszła na niego, nie zważając na to, że się szarpie. - Odwiąż mnie, dziwko. - warknął, wściekły.
- Mam cię też zakneblować? - zachichotała niewinnie, a po chwili jej oczy przybrały surowy i dość groźny wyraz. Kiedy to zauważył, już sam nie wiedział czy to dobrze, ale na wszelki wypadek postanowił dalej walczyć.
- Nie ośmielisz się. - zmrużył oczy.
- Mówisz? Zobacz.. - odwróciła głowę bokiem do niego i pokazała mu przekrwione otarcia na skroni i brodzie. - To na mnie zostawiłeś.. teraz ja zostawię ślady tobie. Będę taka jak ty, skurwysynu. - zamachnęła się i strzeliła go w policzek, na którym po chwili został ślad jej ręki.
- Ty kurwo.. - zawarczał, chociaż w sercu go zakuło. Uderzyła go kobieta.. i w dodatku taka, z którą mógłby.. co? Chyba go pojebało już doszczętnie..
- Ja tu jestem kurwą? Ja się puszczam z laskami i rucham je jak jebane dmuchane lalki? - jej dłonie wylądowały na jego piersi i po chwili miał osiem szram wzdłuż torsu, po cztery na każdej stronie. - Zaraz ci pokażę, że też możesz być kurwą.. moim psem. - jej twarz nie wyrażała nic poza niechęcią od jego osoby. Sięgnęła dłonią między nich i złapała jego męskość, a potem zacisnęła na nim dłoń, ciągnąc go w górę. Zasyczał, ale nic nie powiedział, wpatrując się w nią nienawistnie. Przez głowę przelatywało mu tysiące myśli, a serce waliło szybko. Nie wiedział na czym się skupić, czując tak wiele. Pieczenie policzka, otarcia na dłoniach i nogach, krwawiące szramy na klacie, jej ciepłe ciało na nim i jej dłonie, tak mocno pieszczące jego penisa. Zatracił się w tym, czując coraz większe pożądanie.
Kiedy uznała, że jest wystarczająco twardy, puściła go i zeszła z niego, przez chwilę mu się przyglądając. Szarpnął się i otworzył oczy, czując, że jej nie ma.
- Nawet się nie waż mnie tak zostawiać. - powiedział i po chwili zaklął w myślach, bo uśmiechnęła się niebezpiecznie, co znaczyło, że nawet nie planowała, a on sam podsunął jej ten pomysł. Jednak po chwili poczuł jej ciepłe usta na swoim penisie i jęknął cicho, czując jak wciąga go w gardło i pieści mocno jego jądra. To miała być zemsta? Co prawda, przeszkadzało mu to, że był uwiązany, ale takie obciąganie w ramach zemsty? Parsknął cichym śmiechem i dopiero w chwili, gdy wypuściła go z ust, uświadomił sobie, że to był błąd. 
- Bawi cię to, prawda? - sama się zaśmiała i zeszła z łóżka, zaczynając przechadzać się po pokoju, ale tak, by być w zasięgu jego wzroku. - Zobacz. Leżysz tak bezbronnie na tym łóżku, mogę ci zrobić cokolwiek, co mi się tylko mi się zachce. - mówiła wolno, a on się nie odzywał, bo uświadomił sobie,  że to prawda. Nigdy jeszcze nie był w takiej sytuacji, nigdy nie związała go kobieta i nigdy nie bał się tego, co może nastąpić. Musiał przyznać, że choć wiedział, że sobie jakoś poradzi, lęk zaczynał w nim kiełkować. - Wiesz, co powinnam zrobić? - stanęła w lekkim rozkroku i oparła dłonie na biodrach, a kiedy upewniła się, że jej słucha, kontynuowała. - Powinnam zerżnąć twoje dupsko, tak jak ty zrobiłeś to z moim. - powiedziała zjadliwie i uśmiechnęła się z satysfakcją, kiedy zadrżał ze strachu, a jego penis opadł trochę. - Pozwoliłam mu opaść? - w mgnieniu oka znalazła się na nim.
- Chuj mnie to obchodzi. - dalej walczył, chociaż coś mówiło mu, że to zły pomysł.
- Właśnie tego chuja, który cię obchodzi, będziesz miał w dupie. - roześmiała się szyderczo i znów zaczęła go pieścić, co chwila zaciskając na nim mocno dłoń i rozkoszując się jego jękami, spowodowanymi na wpół bólem na wpół rozkoszą. 
- Nie zrobisz tego. - powiedział pewnie, chociaż tak naprawdę już niczego nie był pewny. - Nie masz żadnej zabawki. - olśniło go nagle i stał się spokojniejszy.
- Słuszna uwaga. - kiwnęła głową i usiadła na jego penisie, dociskając go sobą do jego brzucha, a potem poruszyła się w przód i tył, na co on znów jęknął.
- Jesteś mokra.. - zaśmiał się. - Podoba ci się to.
- Tak jak tobie podobało się rżnięcie mnie. - poocierała się jeszcze chwilę i zeszła z niego, a potem z łóżka i zaczęła się ubierać. Patrzyła na niego i na jego coraz większe oczy. Znów się zaczął bać.
- Gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie tak! - krzyknął.
- Dobre sobie. - parsknęła i zakneblowała go swoimi stringami, wpatrując się w jego oczy z kpiącym uśmiechem. - Jak nie możesz nic powiedzieć, to jesteś nawet fajny. - powiedziała i zaśmiała się głośno na widok wyrazu jego oczu. Był urażony. - I tak słodko się obrażasz. - posłała mu rozbawiony uśmiech, zabrała torebkę i wyszła, biorąc ze sobą klucz. Zjechała na dół i uśmiechnęła się do recepcjonistki.
- Coś się stało? - zapytała, mimo jej uśmiechu.
- Nic z tych rzeczy, mąż przygotowuje jakąś niespodziankę i poprosił mnie, bym poszła po papierosy. - powiedziała pierwsze, co jej przyszło do głowy. - Prosił też, by mu nie przeszkadzać i nie reagować na żadne dziwne odgłosy z pokoju. - zaśmiała się radośnie, widząc dziwną minę kobiety.
- Dobrze. - recepcjonistka kiwnęła głową, ale była trochę sceptyczna. Podejrzewała, że ta para wcale nie jest małżeństwem, a dziewczynie właśnie coś się stało i ucieka, a mężczyzna leży zamordowany na podłodze. Ale z drugiej strony jakie miała dowody? Myślała tak jeszcze przez parę minut i po chwili jej wątpliwości rozwiały się, gdy dziewczyna znów pojawiła się w drzwiach hotelu. Jednak małżeństwo.
On leżał na łóżku, a serce przyspieszało mu coraz bardziej. Nie mógł się wyszarpnąć z więzów, a jego telefon leżał na stoliku, stanowczo za daleko od łóżka. Zresztą co, zadzwoniłby po przyjaciela, by uwolnił go z łóżka? Miałby siarę do końca życia! Klął na siebie, co dziwne, a nie na nią. Właściwie sam nie wiedział, czy lepiej by było jakby przyszła, czy nie. Nie chciał mieć niczego w swoim tyłku, ale wolałby stąd wyjść o własnych siłach, bez rechoczącego przyjaciela, który zaraz wszystko rozpowie w ekipie. Dlatego kiedy szczęknął zamek, mruknął parę przekleństw pod nosem, ale poczuł ulgę. Kobieta, która go uwiązała weszła z lekkim uśmiechem, trzymając w dłoni kubek kawy. Z kolejną falą ulgi dojrzał, że nie ma żadnych innych torebek, więc nic innego nie kupiła. Jego penis już dawno opadł i zmiękł.
- Gotowy na penetrację? - zachichotała cicho, odkneblowała go i odłożyła kubek, wyjmując z torebki różowe dildo.
- No kurwa! - ryknął niespodziewanie. - Nie dość, że wyruchasz mi dupę, to jeszcze czymś różowym? - jego krzyk przeszedł w jęk upokorzenia, chociaż nic jeszcze się nie stało.
- Wolałbyś murzyńską pałę? - zaśmiała się głośno, a on parsknął śmiechem chcąc nie chcąc. Zdjęła koszulkę i odrzuciła ją, zostając w samym staniku i krótkiej spódniczce. Weszła na niego i pomachała różowym penisem, na co on się szarpnął. Znów zaczęła go pieścić, co chwilę liżąc go i ssąc, a gdy poczuła charakterystyczne drżenie zapowiadające wytrysk, odsunęła się.
- Prawie dochodziłem.. - mruknął, niezadowolony i wtedy zrozumiał, że ona i tak to zrobi. Zaczął się szarpać w więzach i krzyczeć i po chwili zamilkł, kiedy dostał w drugi policzek. - Jak możesz, kurwa.. nie biłem cię.. - wysapał.
- Tak, poczułam się właśnie winna. - popatrzyła na niego z obrzydzeniem i znów się pochyliła, zaczynając go mocno ssać. Na dłoni miała już trochę żelu i kiedy jęknął, rozprowadziła go między jego pośladkami, na co znów się szarpnął. Wzięła jego penisa głęboko w swoje usta, palcami błądząc przy jego wejściu, czekając na dobry moment. Kiedy poczuła, że dochodzi, possała mocniej i wepchnęła w niego palec, na co on ryknął głośno.
- KURWA! - wrzasnął, ale dalej dochodził, mocniej i intensywniej niż kiedykolwiek. Na dodatek czuł, że ona kręci tym palcem, więc odczucia były jeszcze dziwniejsze. Kiedy już przestał tryskać, wyjęła z niego palec i po prostu poszła do łazienki, by umyć twarz, na której zostały resztki jego spermy. Potem odwiązała go i pozwoliła mu ochłonąć.
- Różowego dildosa masz na pamiątkę. - uśmiechnęła się lekko. - Nie zrobiłabym tego. Za dobrze się bawiłam. - puściła mu oczko.
- Jesteś.. jesteś.. wredna. - powiedział po chwili. Sam nie wiedział jak ją nazwać. Leżał i próbował sobie przypomnieć, jak się nazywa i co tu robi.
- Odpocznij. - pomogła mu wczołgać się pod kołdrę. - Chociaż ja na twoim miejscu poszłabym do łazienki umyć tyłek. - zaśmiała się głośniej, na co on wyciągnął ku niej dłoń z uniesionym środkowym palcem. - Urocze. - dalej się śmiała. Kiedy zobaczyła godzinę, nagle zachciało jej się spać. Znalazła swoje majtki i naciągnęła je, jednocześnie ściągając stanik i spódniczkę, a potem wsunęła się pod kołdrę, plecami do niego. Gdyby choć raz się odwróciła, na pewno napotkałaby jego badawczy wzrok, bo on cały czas na nią zerkał.

niedziela, 22 czerwca 2014

feel this weight of sin, hammering away

yello :3 
dodaję kolejny post i dziękuję za wszystkie miłe słowa;) mam nadzieję, że po tym, co przeczytacie nadal będą miłe, hehe xd
have fun, wet pants :D

--

Kiedy od niego odeszła, zrobiło mu się szkoda. Że co? Szkoda? Nie mógł uwierzyć, ale to właśnie czuł. 
Natomiast ona podeszła do drzwi i z kpiarskim uśmiechem przyciemniła lekko światło, a potem zrzuciła szpilki i stanęła w lekkim rozkroku, kładąc dłonie na biodrach i wpatrując się w niego z wyczekiwaniem.
- Jeśli nie masz nic przeciwko szramom na plecach.. - uniosła dłonie i przez chwilę przebierała palcami. - To czekam.. - znów położyła je na biodrach i zakręciła lekko pupą. Zobaczyła w jego oczach błysk i po chwili znów znalazła się w jego ramionach, ale tym razem uścisk był pewny i władczy.
- Zerżnę cię tak, że nie będziesz mogła chodzić.. - wyszeptał do jej ucha, suwając palcem po jej nagim karku. - Ta piękna buźka będzie moja. - złapał ją za brodę i zaśmiał się. - Każda twoja dziurka będzie moja. - zapowiedział i znów pocałował ją mocno, by odczuła jego słowa. - Będziesz moją zabawką.. podoba ci się ten pomysł?
- Bardzo.. - pokiwała głową, ale nie pozwoliła sobie na to, by zacząć pierwsza go obmacywać.
- To dobrze, bo teraz już nie możesz wyjść, mała suczko.. - zaczął swoją grę i znów poczuł jak drży w jego ramionach. Wiedział, że jej się podobało, że tego chciała. 
- Nie żebym chciała wyjść. - roześmiała się cicho, próbując trochę maskować nagłe podniecenie.
- I tak to widzę. - skwitował i włożył dłonie pod jej bluzkę, zatrzymując je najpierw na jej brzuchu, a potem pnąc się coraz wyżej. W końcu zdjął z niej koszulkę i pozwolił, by ona ściągnęła mu jego. Zobaczył na jej twarzy niemy zachwyt tym, co zobaczyła. Zbiło go to z tropu, bo żadna laska nie zachwycała się jego tatuażami, tylko od razu przechodziła do rzeczy. Pozwolił jej dotknąć swojej piersi i nie udało mu się powstrzymać drżenia ciała. Jej dotyk był tak.. delikatny. Uzależniający. Sprawił, że westchnął cicho, ale po chwili się otrząsnął i zacisnął dłonie na jej piersiach, co ona przywitała rozkosznym pomrukiem. Po chwili zdjął z niej biustonosz i zerwał spódniczkę, a potem strzelił z gumki jej czarnych stringów.
- Hej.. - zaśmiała się cicho i odpięła jego pasek. Zachęcona jego pomrukiem, odpięła rozporek i poczekała aż odrzuci spodnie wgłąb pokoju. Stali tak na przeciwko siebie, półnadzy i wpatrywali się  w swoje ciała. On znów poczuł ten niewytłumaczalny ścisk w sercu, ale odrzucił go, nie wiedząc czym jest. Złapał ją w pół i uniósł, przyciskając do siebie i pocałował ją mocno, kiedy zarzuciła nogi na jego biodra. Chciał, by go czuła, by wiedziała, na co się przygotować. 
Jęknęła cicho, kiedy poczuła jak się do niej przyciska. Położył ją na łóżku i wszedł na nią, cały czas ją całując, a dłońmi błądząc po jej ciele i zaciskając je co chwila na jej piersiach. Podobało mu się jej ciało. Było jędrne i gładkie, a jej piersi idealnie pasowały do jego dłoni. Zniżył się trochę i obsypywał jej szyję lekkimi pocałunkami, ale po chwili przyssał się do niej mocno, zostawiając ślad. Czuł jej dłonie na karku, które lekko drapały jego skórę. Przeszkadzały mu się zapomnieć. Jej dotyk tak działał, co mu się strasznie podobało, ale przecież tego nie przyzna. Zabrał więc jej dłonie i zablokował je nad jej głową, zaciskając na nich dłoń. Ona westchnęła tylko i poruszyła się pod nim, niezamierzenie ocierając się o jego twardą męskość.
- Kusisz.. - warknął cicho i zacisnął zęby na jej sutku, sprawiając, że jęknęła głośno. Aż stanęły mu włoski na karku, kiedy usłyszał ten seksowny jęk. Znów się opamiętał i zaczął ssać jej sutki na przemian i podgryzać je. Nie pozwalał jej nawet na najmniejszy gest, cały czas trzymając jej ręce w żelaznym uścisku.
Poruszyła mocno biodrami, tym razem zamierzając się o niego otrzeć. W odpowiedzi poczuła jak mocno się do niej przyciska, a o jej brzuch ociera się jego penis. Czuła jaki jest twardy, a to był dopiero początek. Po chwili znów miała jego twarz przed swoją, jednak na krótki moment. Zerwał się z łóżka i przywiązał jej dłonie do ramy swoim paskiem.
- Muszę mieć wolne obie ręce.. - zaśmiał się ochryple. - Rozwiążę cię jak będę miał ochotę, byś mnie dotykała. - posłał jej spojrzenie i znów się zadziwił, kiedy odwróciła wzrok, urażona. - Nie mówię, że jej nie mam.. ale wszystko po kolei. - coś kazało mu się wytłumaczyć i uśmiechnął się lekko, gdy znów na niego spojrzała. Pocałował ją, wsuwając język w jej usta i po chwili zaczął boleśnie powolny szlak w dół jej ciała. Uśmiechał się w duchu, kiedy czuł jej niecierpliwość, ale na złość zwalniał, gdy próbowała go popędzać. W końcu, ku jej zadowoleniu, ugryzł ją lekko w podbrzusze i pocałował jej kobiecość, co przyjęła z głębokim jękiem. Powąchał ją i przygryzł jej cipkę przez majtki, mocno trzymając jej uda. Nie mógł się doczekać kiedy w końcu będzie w niej, ale chciał ją doprowadzić do szaleństwa. Z inną kobietą możliwe, że już dawno byłoby po wszystkim. Kiedy sobie to uświadomił, szybko odrzucił tę myśl i zdjął jej majtki, odrzucając je gdziekolwiek. Chwilę popatrzył na jej wygoloną, słodką cipkę i przesunął po niej palcem, słuchając cichych jęków, które skierowane były w jego stronę. Spojrzał krótko w jej oczy i pochylił się, by przyssać się do jej łechtaczki.
- Nareszcie! - krzyknęła i poruszyła biodrami, jęcząc cicho. - Wyliż mnie.. tak, właśnie tak.. - wzdychała za każdym jego pociągnięciem języka, a kiedy przesunął nim po jej wejściu, jej jęk stał się jeszcze głośniejszy. Czuła jak wsuwa się w jej wnętrze i lekko ociera o jej ścianki i po chwili doszła pierwszy raz, sprawiając, że zaśmiał się głośno i z satysfakcją.
- Szybko.. - wyszczerzył się i pocałował ją mocno, chcąc by poczuła swój smak. Zamruczał przeciągle, przygryzł jej wargę i pociągnął. - No dobra, koniec delikutaśności. - posłał jej spojrzenie, a kiedy kiwnęła głową, odwiązał jej dłonie i wstał. - Na kolana. - rozkazał, a kiedy to zrobiła, chwycił jej głowę i przycisnął jej twarz do swojej męskości. - Będziesz go ssała tak, jakby od tego zależało twoje życie, rozumiesz? - zapytał ostro i puścił ją, a potem uwolnił się, udając, że nie słyszy jej cichego jęku na widok jego penisa. - No, czekam.. - popatrzył na nią wyczekująco. - Mam nadzieję, że masz talent.. i wystarczająco głębokie gardło.
Zadrżała, słysząc jego słowa i objęła jego męskość dłonią, a on syknął cicho. Zaczęła go pocierać, ale odchrząknął znacząco, więc wsunęła główkę do ust i possała mocno, na co on zamruczał z zadowoleniem. Spojrzała w górę i napotkała jego wymagający wzrok, więc wzięła go głębiej, trzymając go u podstawy i ssąc tak jak mogła najlepiej. Pieściła go dłonią i wsuwała go coraz głębiej w swoje gardło, pokazując mu swoje możliwości. On tylko oddychał szybko i wzdychał czasami, ale cały czas zaciskał pięści.
- Yhm.. - mruknął po chwili i odsunął ją zdecydowanie. - Rozpuść włosy. - nakazał i kiedy zafalowały, uwolnione z upięcia, wsunął w nie dłonie i złapał mocno jej głowę. - Otwieraj usta. - powiedział tylko i wsunął się w nie, nie zważając na jej jęki. Wepchnął się aż po jej migdałki, aż dotykała ustami jego jąder. Przytrzymał ją tak chwilę i dał odetchnąć, kiedy jej twarz zaczęła robić się czerwona. Potem zrobił to znów, ale za chwilę zaczął poruszać biodrami i uśmiechnął się słysząc ten charakterystyczny, słodki dźwięk obijania się o tylną ściankę gardła. Ona jęczała przez nos i oddychała spazmatycznie, kiedy tylko się wysuwał. Wbijał się głęboko, co chwila kręcąc biodrami i prawie ją dusząc, ale miał to gdzieś, bo wreszcie się zapomniał.
- O tak, podoba ci się jak pieprzę twoje usta, co? - warknął. - Uwielbiasz w nich czuć mojego kutasa, bo jest taki jebańczo wielki.. - pchnął mocno i syknął, czując jak wbija mu paznokcie w pośladki. - Niegrzeczna jesteś.. chcesz żebym cię ukarał jeszcze bardziej? - przytrzymał ją znów i puścił gdy zaczęła się dusić. - Chyba nie chcesz dostać w tę buźkę, co? - zarechotał złośliwie i odepchnął ją. Klapnęła na pupę, ale patrzyła śmiało prosto w jego oczy, oddychając ciężko. 
- Ty dupku.. - wycharczała cicho i pisnęła, kiedy poderwał ją i przycisnął mocno do ściany. 
- Tak, właśnie nim jestem.. - zawarczał groźnie. - Pierdolę gumki, jesteś czysta? - złapał ją mocno za twarz i kiedy pokiwała głową, puścił ją i wcisnął w nią dwa palce, podtrzymując ją w pasie. - Jesteś idealnie mokra.. gotowa na mnie. - uśmiechnął się niebezpiecznie, złapał ją za kark i popchnął na łóżko, a potem wszedł na nią i otarł swoim penisem o jej kobiecość. Przez chwilę na nią patrzył, a potem wziął w dłoń swoją męskość i wsunął w nią lekko główkę, na co ona zareagowała głośnym jękiem. Zaśmiał się głośno i pchnął mocno biodrami, by zanurzyć się w niej cały i zignorował jej krzyk, nie przejmując się czy był z przyjemności czy z bólu. Uprzedzał.
Krzyknęła głośno, kiedy gwałtownie w nią wszedł. Nie był to krzyk bólu, ale też nie przyjemności. Jednak, gdy poruszył się parę razy jej ciało przystosowało się i odczuwała już tylko rozkosz. Przez chwilę zastanawiała się, czy może go dotknąć i postanowiła podjąć ryzyko. Zacisnęła dłonie na jego barkach, a on stracił swój rytm.
- Czy ja mówiłem niewyraźnie? - powiedział powoli, wzbudzając w niej małe igiełki strachu, które zaraz zastąpiło podniecenie. - Powiedziałem, że masz mnie nie dotykać, suko! - warknął głośno i pchnął w nią mocno, aż jęknęła. - Nie dotarło? - znów się poruszył i wyszedł z niej. - Na kolana, w tej chwili. - wysyczał i kiedy oparła się na dłoniach, dał jej siarczystego klapsa, a ona pisnęła, zaskoczona. - Teraz dotarło? - uderzył ją jeszcze raz. - Masz mnie nie dotykać. I nie mówić. - dodał.
- Dlaczego? - wyrwało jej się, na co on warknął cicho.
- Bo tak chcę. - pochylił się nad nią, obijając się penisem o jej pupę i złapał ją za włosy, odginając jej głowę tak, by na niego spojrzała i nie zważając na jej syk bólu. - Masz się zamknąć, dziwko. - powiedział dobitnie i zmiażdżył jej usta w pocałunku, a potem znów się w nią wbił, nadal trzymając ją mocno za włosy. Zaczął się szybko poruszać, obijając jądrami o jej ciało i słuchając tego dźwięku z przyjemnością. - O tak.. - szarpnął ją za włosy, a drugą dłoń zacisnął mocno na jej piersi aż jęknęła z bólu. Po chwili znów z niej wyszedł i podciął jej kolana i dłonie tak, że wylądowała płasko na brzuchu. - Teraz cię tak wyrucham, że stracisz przytomność. - zarechotał i łapiąc ją za pośladki, znów wszedł w nią mocno, nakrywając ją swoim ciałem. Przygniótł ją do materaca i złapał ją za szyję, zaciskając na niej dłoń, a kiedy zaprotestowała, zakrył jej usta. - Więc cię zmuszę, byś była cicho, suko. - warknął i pchnął na próbę, by upewnić się, że jest mu wygodnie. Potem zaczął w nią szybko i mocno pompować, zaciskając dłonie na jej ustach i szyi. Pochylił się do jej ucha i zaczął mówić. - No i widzisz dziwko.. rucham cię tak, jak chcę. Jesteś moja.. zaciśnij na mnie tę cipkę.. - jęknął. - Dobra suka. - pochwalił ją, gdy to zrobiła, ledwo oddychając. - Masz. - wcisnął jej do ust dwa palce i zakręcił biodrami, na co jęknęła. - Masz i ssij je tak, jakbyś ssała mojego fiuta.. tego, którego wsadzam w twoją mokrą cipkę. No dalej, ssij - wepchnął palce głębiej i uśmiechnął się, gdy zaczęła ssać. - Zaraz zerżnę twoją dupę, zobaczysz jak będzie fajnie.. wejdę tam cały, bez żelu, bo jesteś taką małą kurewką.. na pewno masz ciasną dupę, będzie zajebiście. - mruczał do niej i poruszał się szybko, a ich ciała obijały się o siebie mocno. 
Ona ssała jego palce i oddychała szybko, co chwila jęcząc. Jego słowa podniecały ją do granic możliwości, a także to jak ją brał. Właśnie na to czekała, chociaż też miała ochotę porządzić. Czuła jednak, że on jej na to nie pozwoli. Leżała pod nim i dawała się pieprzyć, niemal spijając każde słowo z jego ust. Jęknęła głośno czując, że dochodzi i przestała ssać jego palce, na co on warknął i wepchnął je głębiej, więc ugryzła go w nie, a on w odpowiedzi pchnął o wiele za mocno. Krzyknęła czując ból i dochodząc jednocześnie.
- Pozwoliłem ci przestać? - warknął i kiedy poczuł, że doszła, stęknął, powstrzymując się od szczytu. Czuł jak jej cipka zaciska się na nim mocno i zaczął kręcić biodrami, by trochę ochłonąć. - Chcesz żebym przestał? - zacisnął mocniej dłoń na jej szyi, a ona zacharczała, próbując wciągnąć powietrze. - Oddychać też będziesz, gdy ci pozwolę.. - zachichotał diabolicznie, ale w końcu puścił jej szyję i wstał z niej, pozwalając jej ochłonąć. - Podoba ci się? - wbił w nią spojrzenie, kiedy usiadła.
- Jesteś skurwielem. - powiedziała cicho, obrzucając go nienawistnym spojrzeniem.
- Wiem. - roześmiał się bez wesołości. - Teraz zrobię krzywdę twojej dupci.. dawaj ją tutaj. - zakręcił palcem, pokazując jej, że ma się obrócić.
- Nie. - zmrużyła oczy i dalej siedziała. Skoro i tak rżnął ją jak chciał, to niech ma trochę zabawy z łapaniem jej. Lubiła drażnić takich tyranów. Lubiła patrzeć, jak tracą cierpliwość, jak sami biorą to, czego chcą.
- Nie? - znów uśmiechnął się drapieżnie. - Jesteś pewna, że to dobra odpowiedź? - klęczał nad nią, a jego penis sterczał, czekając na zaspokojenie. Ona tylko parsknęła szyderczym śmiechem i z satysfakcją zauważyła zmianę w jego oczach. Znów stały się czarne, niebezpieczne do granic. Wstała więc i skierowała się ku swoim ubraniom.
- Gdzie ty sobie myślisz, że idziesz, co? - zerwał się i otoczył silnym ramieniem jej szyję, a ona złapała je mocno w dłonie, niespodziewając się tego. Podszedł z nią do ściany i przycisnął do niej jej głowę. - Powiedziałem coś. Szykuj tyłek, bo zaraz będziesz tam miała pas startowy.. - zachichotał groźnie i puścił ją, porwał z łóżka pasek i szybko zawiązał jej dłonie na plecach, a potem znów przyłożył jej głowę do ściany i trzymał jedną ręką, drugą wędrując do jej pupy. - Wypnij się. - rozkazał i strzelił jej klapsa, gdy tego nie zrobiła. - Słuchaj się, bo przestanę do ciebie mówić cokolwiek, suko. Przestanę być miły i dostaniesz. - mocniej docisnął jej głowę do ściany. Zamknęła oczy i wypięła posłusznie pupę, czując jego gorące ciało za sobą.  - O właśnie tak.. - pokiwał głową i potarł ją między pośladkami, uśmiechając się na jej jęk. Wsunął dwa palce w jej cipkę i przez chwilę przenosił jej soki na pupę, a potem bez ostrzeżenia wepchnął w nią palec i roześmiał się, kiedy krzyknęła.
- Może delikatniej, co? - warknęła, poruszając biodrami w tył i uderzając jego penisa pupą.
- Będę robił ci, co będzie mi się podobało, dziwko. - wepchnął palec mocniej. - Ale masz ciasną 
dupcię, idealną do jebania. - zakręcił palcem i wyjął go, by za chwilę znów go w nią wcisnąć. Zaczął nim kręcić, rozciągając ją trochę, a potem wyjął i złapał w dłoń swojego penisa. Przycisnął główkę do jej wejścia i zaśmiał się, gdy jęknęła cicho.
- Jeszcze nie. - powiedziała poruszając biodrami. - Rozciągnij mnie bardziej, nie jestem gotowa.
- Mam to w dupie. - odwarknął i pchnął lekko, zatapiając główkę w jej pupie, a potem jęknął. - Masz się nie zaciskać, bo wtedy naprawdę zrobię ci krzywdę, a to również nie będzie mnie obchodziło. - ostrzegł ją i zaczął pchać, wciskając się w jej pupę i ignorując jej krzyki.
Nie wrzeszczała na całe gardło, ale krzyczała, bo czuła ostry ból. Wjeżdżał w nią bez niczego i do tego nie przygotował jej zbyt dobrze. Wiedziała, że zaraz zastąpi to przyjemność, ale i tak bolało. Poczuła jak się wycofuje i odetchnęła na chwilę, ale zaraz znów zaczął się wpychać, co jednak było już mniej bolesne.
- O tak, ale jesteś ciasna.. - stęknął do jej ucha, trzymając ją mocno. Znudził się powolnym wypełnianiem jej i pchnął gwałtownie, znajdując się wreszcie cały w niej. Znów zasłonił jej usta dłonią i zacisnął ją mocno, a potem wyszedł z niej i jeszcze raz wjechał w jej pupę. - Właśnie tak.. ale cię wyjebię, suczko.. jesteś moją dziwką, taką dobrą dziwką.. - zaczął się w niej poruszać, najpierw powoli, a potem coraz szybciej, słuchając jej stłumionych jęków. Poczuł jak jej palce muskają jego podbrzusze i docisnął się do niej mocno, wchodząc jeszcze głębiej, aż zakwiliła cicho. - Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, zacisnę ci rękę na szyi. - zagroził i pchnął biodrami z przyjemnością słuchając jej rozpaczliwych jęków. - Więc się słuchaj. - znów zaczął się poruszać, a kiedy poczuł jak drżą jej nogi, wyszedł z niej i przeniósł ją na łóżko i przywiązał dłonie do ramy łóżka, każąc jej klęczeć. Stanął w rozkroku nad jej pupą i pochylił się, by znów ją wziąć. Już nie zwracał uwagi na jej piski i jęki, chciał zaspokoić swoją potrzebę.
- Zaraz się w ciebie spuszczę! - warknął głośno i po chwili doszedł z długim jękiem rozkoszy, zalewając jej pupę swoją spermą.
Kiedy doszedł, poczuła dziwne, ale jednak przyjemne uczucie, a kiedy z niej wyszedł, poczuła jak jego nasienie ścieka po jej udach. Widziała jego zadowolony wzrok, jak się temu przyglądał. Zaraz potem odwiązał jej ręce i położył się na łóżku z kpiącym uśmiechem.

sobota, 21 czerwca 2014

if walls could talk to spill the lies we'd see the world through devil's eyes

no hej :3 
przedmowa? po chuj.
no dobra.
postanowiłam znów sobie coś napisać. na początku planowałam, że będzie to krótki shot, ale wyszło mi tego shota ponad 15 stron dziewiątką, więc stwierdziłam, że może jednak będzie to coś dłuższego. na razie to wstępniak jest, więc raczej nieogarnięty tekst i masa błędów..(przecinków pewnie)
nie wiem na ile lubicie pornosy, ale uprzedzam, że grzecznie nie będzie.
yyy, no to enjoy, o ile się da.


--

Wyszła z domu i podążyła prosto do klubu, marząc o tym, by chociaż wieczór nie był tak beznadziejny jak cały dzień. Po krótkiej kontroli na wejściu, była już w środku, a w uszach bębniła jej muzyka. Podeszła do baru i usiadła na wysokim krześle, od razu zamawiając drinka. Zaczęła się rozglądać, choć sama nie wiedziała czego szukała i czy w ogóle. Po drugim drinku zeskoczyła ze stołka już w trochę lepszym nastroju i wyszła na parkiet, by zatracić się w tańcu, mając kompletnie gdzieś wszystkich, którzy ją obmacywali. Jej uwagę przykuł tylko jeden mężczyzna, kiedy na moment otworzyła oczy. Był wytatuowany i wysoki i nawet nie próbował z nią tańczyć. Po prostu położył dłonie na jej biodrach i zjechał nimi trochę niżej, a potem uśmiechnął się lekko i zginął w tłumie, kiedy dostrzegł jej wzrok. Potańczyła jeszcze chwilę i wróciła na swoje miejsce, obciągając czarną spódniczkę i koszulkę na ramiączka z logiem jej ulubionego zespołu. Zamówiła sobie jeszcze jednego drinka i kiedy go dostała, zauważyła tego samego, wysokiego mężczyznę. Siedział z drugiej strony baru i pił piwo, rzucając wokół siebie niezbyt przyjemne spojrzenia. Miała czas by lepiej się mu przyjrzeć. Czarne włosy ułożone w dziwaczną fryzurę, kolczyk połyskujący pod dolną wargą i te tatuaże.. miał na sobie koszulkę w czaszki, czarne spodnie i biały pasek, którego ćwieki lśniły w światłach stroboskopu. Kiedy tak na niego patrzyła, podniósł głowę i popatrzył prosto na nią. Wytrzymała jego wzrok, mrużąc lekko oczy. Po chwili mężczyzna zszedł ze stołka i zniknął jej z pola widzenia, co skomentowała wykrzywieniem ust. A mogło być tak pięknie.. parsknęła pod nosem i dopiła trzecie już mohito.
- Przyglądałaś mi się tak ciekawie.. - usłyszała obok swojego ucha i odwróciła się. Mężczyzna stał blisko niej i uśmiechał się zagadkowo. - Jakbyś miała coś do ukrycia.. - przysunął się bliżej i wymruczał.
- Może mam.. coś do ukrycia.. - odpowiedziała, śmiało patrząc w jego oczy. Były całe czarne, ale może to tylko efekt świateł..
- Kolejny drink dla tej pani, na mój koszt. - przysunął sobie blisko krzesło i usiadł tak, by musiała trzymać kolana między jego nogami i ocierać się o jego uda.
- Panny. - poprawiła go i uśmiechnęła się kpiąco na jego uniesienie brwi. 
- Fajna koszulka. - powiedział po chwili. - Brata czy ojca? - uśmiechnął się pobłażliwie.
- Moja. - odparła zjadliwie, oburzając się, że ktoś podważył jej gust muzyczny. - Oni nie noszą tak bardzo wyciętych na plecach..
- Więc twierdzisz, że słuchasz Pantery? - znów uniósł brwi, widocznie dobrze się bawiąc.
- A ty twierdzisz, że się lansuję koszulką? - odparowała. Wkurzał ją ten jego wszechwiedzący ton. To ona tu pracowała w muzycznym, mogła mu wymienić całą dyskografię, roczniki i producentów.
- No cóż.. wiele lasek to robi.. - upił trochę ze swojej szklanki.
- I uznałeś, że jestem jedną z nich? Można wiedzieć na jakiej podstawie?
- Właściwie nie wiem.. - pierwszy raz zbiła go z tropu i był tym troszkę rozdrażniony. Trafiła mu się niezła sztuka. Nie dość, że ciałko jak malowane, to jeszcze języczek cięty. Nie przypominała pustych lasek, które zazwyczaj miał. Nie gapiła się na niego jak cielę, nie prosiła od razu by ją przeleciał. Była subtelna i diabelsko seksowna zarazem, nęciła i zniechęcała, by po chwili znów rozpalić. Tańczyła tak zmysłowo.. nie jak stara dziwka, która prosi się o przerżnięcie. Jak prawdziwa dama.. miała to we krwi.
Nie zareagowała na jego odpowiedź jakoś szczególnie. Po prostu posłała mu pobłażliwe spojrzenie tak, jak on jej wcześniej i zajęła się drinkiem, co zachęciło go jeszcze bardziej. Musiał ją mieć. Chociażby na jedną noc. Czuł, że ukrywała coś niesamowitego, siłę jakiej się nie spodziewał.
- Czego dziś tu szukasz? - zapytał po chwili, wznawiając rozmowę.
- Lepszego humoru.. - wzruszyła ramionami. - Może kogoś, kto mi go da..
- Myślę, że mam odpowiednie kwalifikacje.. - znów się do niej przysunął.
- Naprawdę? - uśmiechnęła się kpiąco. - A co takiego masz, że tak sądzisz?
Jej wątpienie sprawiło, że krew mu zabuzowała. Poczuł lekką irytację, ale uśmiechnął się. Dawno nie czuł tego dreszczu. Zazwyczaj laski przytakiwały wszystkiemu co mówił i na tym etapie rozmowy, obmacywały go i same dawały się obmacywać. Patrząc na nią czuł, że jeśli jego ręka zacisnęłaby się na jej piersi, jej obcas po chwili boleśnie wbijałby się w jego jaja. To sprawiało, że jeszcze bardziej chciał ją zdobyć. 
- Ponad dwadzieścia centymetrów dobrego humoru. - powiedział tylko, licząc, że domyśli się metafory. Nie pomylił się. Najpierw lekko wytrzeszczyła oczy, a potem uśmiechnęła się lekko, niemal chichocząc.
- Więc może mógłbyś się nim podzielić.. - jeszcze się śmiała. Już była jego, wiedział to. Ale nie dlatego, że użył sztuczek, albo ona była łatwa. Wiedział, że sama po to tu przyszła, chciała tego i była świadoma tego, co robi. Nie była pierwszą lepszą puszczalską, co to to nie. On to wiedział i podniecało go to jak cholera.
- Z przyjemnością. Zależy tylko gdzie byś chciała się dzielić. - zwiesił głos. Jeśli wyskoczy z kabiną w łazience baru, to odchodzi. Tak sobie powiedział.
- Najlepiej w ładnym pokoju w hotelu. - spojrzała na niego i zauważyła u niego lekki uśmiech satysfakcji. Spodziewał się jej odpowiedzi?
- Lubisz szybkie samochody? - zszedł ze stołka i podał jej ramię.
- Wolę stare i piękne. - odpowiedziała i położyła dłoń na jego ramieniu, pozwalając by uregulował jej rachunek.
- No proszę.. - mruknął pod nosem, zadowolony jak nigdy i poprowadził ją w tłumie do wyjścia.
- Co znów nie tak? Lansuję się koszulką i kłamię o zainteresowaniach? - uniosła brwi i kiedy wyszli na chłodne powietrze, spojrzała na niego z lekką irytacją.
- Nic takiego nie powiedziałem, droga pani. - zaśmiał się cicho i otworzył jej drzwi do swojego auta, które bardziej jednak pasowało do 'szybkich i sportowych'.
- Panno. - poprawiła go jeszcze raz, ale wsiadła do samochodu. Kiedy zamknął drzwi roześmiała się cicho. Facet nastawiony był na wyrwanie czegoś szybkiego i łatwego, co poleciałoby na sportowe auto i drogi zegarek, który co chwila wychylał się z rękawa. Jednak trafiło mu się coś lepszego.
Uśmiechała się nadal, gdy wsiadł na fotel kierowcy i ruszył. Znała drogę, zapewne kierował się do motelu po drodze. Wywróciła oczami, robiąc niezadowoloną minę, ale już było za późno by protestować. 
- Coś zamilkłaś.. - stwierdził i włączył radio, a ona słysząc muzykę, uśmiechnęła się kpiąco.
- Jesteś fanem tego zespołu? - zapytała po chwili, słysząc ten charakterystyczny dźwięk gitary i szybką perkusję.
- Wielkim. - potwierdził, uśmiechając się podstępnie, czego ona nie mogła zobaczyć. - Perkusista to geniusz.
- No proszę.. - powtórzyła jego kwestię, ale nie powiedziała nic więcej, co on przyjął tylko zmarszczeniem brwi. Minął motel z lekkim uśmiechem i znów poczuł satysfakcję, widząc pozytywne zaskoczenie na jej twarzy. Podobał mu się ten widok i aż się zdziwił, kiedy uświadomił sobie, że ani razu jeszcze nie pomyślał o jej cipce. Po chwili zatrzymał się pod luksusowym hotelem i szybko otworzył jej drzwi, a potem podał ramię. Bez przeszkód wynajął pokój i widząc zgorszony wzrok recepcjonistki, objął kobietę stojącą obok niego.
- Odpoczynek pierwsza klasa, prawda kochanie? - uśmiechnął się do niej i odwrócił głowę do starszej pani, która już z innym wyrazem twarzy podała mu kartę do pokoju i życzyła miłej nocy. Weszli do windy, a ona zaśmiała się głośno.
- Zależało ci na zdaniu starszej babki, nie pomyślałabym. - zdjęła jego dłoń ze swojej talii i zauważyła, że jadą na najwyższe piętro.
- Nie lubię tego wzroku, jakbym był jakimś gwałcicielem. - wzruszył ramionami. - Jesteś tu z własnej woli, nie zmuszałem cię. - przybliżył się do niej nieco.
- Ale nieźle zachęciłeś. - odparła, patrząc znacząco w jego oczy. W tym świetle nie były już czarne, były niebieskie. On również się jej przypatrywał. Miała pełne usta, które podkreśliła czerwoną szminką, co strasznie mu się podobało. Położył dłonie na jej talii i przyciągnął ją do siebie. Sięgała mu czubkiem głowy do brody, więc musiała zadzierać głowę, by patrzeć na jego twarz. To też mu się podobało.
- Ja ci tylko pomogłem podjąć decyzję, słonko. - uśmiechnął się niebezpiecznie, a jego dłonie zjechały na jej biodra, a potem na pupę i zacisnęły się lekko, a on sam zamruczał cicho. W tej samej samej chwili zadźwięczał dzwonek i drzwi windy się rozsunęły, więc znów zrzuciła jego ręce z siebie i wyszła, oglądając się za siebie i posyłając mu słodki uśmiech. Dogonił ją szybko i stanowczo złapał w pasie, prowadząc do właściwych drzwi. Znów go zaskoczyła i teraz próbował się przed tym bronić, bo przecież nie mógł pozwolić, by zawróciła mu w głowie! Poszła z nim posłusznie, ku jego zdziwieniu. Nie potrafił jej odczytać, co go irytowało i podniecało jednocześnie. Dlaczego była w klubie, by szukać taniego seksu, skoro mogła mieć najlepszych? To on powinien być jej zdobyczą, a nie ona jego. Zaraz.. czy tak właśnie nie było? Uśmiechnął się szeroko, kiedy zamykał drzwi pokoju. 
- Ładnie tu. - stwierdziła po krótkich oględzinach i podała mu szampana, który stał na stoliku wraz z dwoma kieliszkami. - Po jednym? - puściła mu oko,  a kiedy on z hukiem otworzył butelkę, pisnęła jak dziewczynka i za chwilę się roześmiała. - Zawsze się tego boję. - chichotała jeszcze, kiedy nalewał trunek do kieliszków.
- To urocze. - stwierdził, zanim zdążył się powstrzymać, ale ona wbrew jego oczekiwaniom, nie spojrzała na niego jak na idiotę, tylko się uśmiechnęła, znów słodko.
Stuknęli się szkłem i wypili trochę w ciszy, tworząc atmosferę. W pokoju było przyjemnie ciepło, a pomarańczowe światła łagodnie oświetlały ich twarze. 
- Właściwie to nie znam twojego imienia, nieznajoma.. - odstawił kieliszek i wyjął szkło z jej dłoni, podchodząc bliżej.
- Właściwie to nie musisz go znać.. - przechyliła głowę z zawadiackim uśmiechem i uniosła ją, by móc na niego patrzeć.
- A co, jeśli chcę? - uniósł dłoń i dotknął lekko kciukiem jej policzka, pochylając się ku jej twarzy.
- To masz problem.. - powiedziała cicho, uśmiechając się, ale położyła dłonie na jego piersi.
- Nie sądzisz, że mogę być trochę groźny? - drugą dłoń zacisnął nagle na jej biodrze, a jego uśmiech zmienił się na bardziej drapieżny. Uniosła tylko brwi w niedowierzaniu i parsknęła kpiącym śmiechem. Oczywiście, że wiedziała, że może być groźny. Na to liczyła, bo przecież nie szukała pipki z za miękkim kutasem.
On tylko zmrużył oczy i pocałował ją mocno znienacka, zmieniając plany. Nie wiedział dlaczego, chciał ją na początku czule cmoknąć, jakby mu na niej zależało. Dobre sobie.
Oddała mu pocałunek równie namiętnie, mrucząc cicho i zaciskając dłonie na jego bokach. Podobało jej się to i miała nadzieję na to, że wieczór będzie idealny.
- Chcę byś wiedziała, co lubię. - powiedział, kiedy oderwał się od jej ust. - Masz jeszcze szansę wyjść.
- Mów. - kiwnęła głową i zadrżała lekko, co on skwitował cichym parsknięciem.
- Ja nie uprawiam seksu.. ja się pieprzę. - popatrzył na nią znacząco. - Długo, mocno i bez wytchnienia. To nie będzie słodki pierwszy seks. To będzie rżnięcie, uprzedzam.
Patrzyła na niego cały czas i kiedy skończył mówić, wyrwała się z jego objęć.