sorry za literówki
--
- Pogadać?! - Marah aż się zakrztusiła i też odstawiła kieliszek. - I to ja oszalałam..
- Nie no serio ci mówię. Ja jestem pewna, że on jest w tobie zakochany albo coś takiego, bo przecież dawno by dał ci spokoj.
- ZAKOCHANY?! - Misty znów wrzasnęła. - Nie wierzę..
- To kurwa uwierz. Skończcie z tym i pogadajcie, może ci się nastawi w mózgu i zobaczysz, że on nie jest jakiś strasznie zły.
- I ty przeciwko..
- Żadne przeciwko. - Cornelia przerwała jej od razu. - Spędziłam z nim trochę czasu i wiem, że jest uroczy jak potrafi. I ma obsesję jak cię zdobyć. - dodała po chwili.
Marah pokręciła głową i westchnęła cicho. Nie wiedziała, czy to jest dobry pomysł, bo co.. jak zacznie zachowywać się jak Cori? Słodka, pełna uniesień miłość to było marzenie właśnie Cornelii, a nie jej..
Brian siedział i słuchał swojego przyjaciela z zaskoczeniem, rozdrażnieniem i rozbawieniem jednocześnie. Trochę go to bawiło, bo był to pierwszy raz, gdy Jimmy miał problem z laską, ale też był wkurzony, bo ten zamiast rzeczywiście coś zadziałać, wolał ją nazwać dziwka i dac jej odejść.
- Jestem debilem, nie musisz mi mówić. - Jimmy wywrocil oczami na jego minę. - Ale miałem fajne jebanko.
- Pogadaj z nią. - Gates zignorował jego słowa.
- Po co? Żeby mnie znów jebnela w twarz? Dzięki, postoje. Mój ryj mówi: pierdol się.
- To rób co chcesz. - Brian znów zrobił minę. - Po co ty ją w ogóle chcesz? Co, będziesz z nią?
- Przecież juz mówiłem. Rozkocham ją, a gdy będzie myślała, że chce się oświadczyć to ją rzucę. - wzruszył ramionami. - Może masz rację. Pogadam z nią.. tylko co ja jej powiem? Może jakieś przepraszam, cukierki i tak dalej? - James spojrzał na przyjaciela, który patrzył na niego z politowaniem. Podejrzewał, że Jimmy wcale nie chce zrobić tego, co mu powiedział. On chciał mieć tę dziewczynę dla siebie, bo mu się podobała i jako pierwsza tak go zagiela.
- Głupi baran z ciebie. - skomentował tylko i wstał. - Tylko jej dupy nie rozwal, bo się nie zgodzi na trójkąt. - zachichotal na widok zdziwionej miny przyjaciela.
Marah weszła do sklepu w złym humorze, co ostatnio zdarzało jej się zbyt często. Wisiała nad nią perspektywa rozmowy z tym wywłoką, Sullivanem. Niby co miała mu powiedzieć? Cori poradziła, by spróbowała go polubić, bo Zacky mówił, ze Jimmy za nią lata, bo się zakochał.
- Chyba jego fiut się zakochał.. - mruknela pod nosem, wspominając słowa przyjaciółki. Podniosła wzrok i widząc wysokiego faceta zmierzajacego w jej stronę, podjęła szybką decyzję.
- Ty. Na zaplecze. - wskazała na Jamesa. - Mamy do pogadania. - warknela i ruszyła szybkim krokiem do kantorka.
James odetchnal z ulgą i zaskoczeniem, bo mu się upiekło i chociaż to poszło gładko. Poszedł za nią od razu.
- Tyler mógłbyś wyjść? - poprosiła Misty widząc kolegę w pomieszczeniu.
- Nie. Muszę napisać sms-a do mamy - zaperzyl się. - Zalatwiaj swoje romanse gdzie indziej - dodał widząc Jamesa.
- Giaze, wypad. - Sullivan zrobił groźną minę a Tyler natychmiast wyleciał z zaplecza. - Miękka cipa. - popatrzył za nim i zachichotal ale za chwilę zamilkl i przybrał wyraz twarzy odpowiedni na pogrzebie widząc twarz Misty. - Chciałem przeprosić. - wydusil po chwili milczenia. - Za to jak Cię nazwałem. Nie jesteś dziwka.. jesteś naprawdę porządną dziewczyną i mi sie podo.. - urwał szybko, zaciskajac zęby.
Marah zesztywniala. O cholera.. tego się nie spodziewała. Miała mu wygarnac, powiedzieć by się odpierdolił i więcej do niej nie odzywal, ale teraz.. jak miała zareagować? Szczególnie, ze teraz patrzył na nią takim wzrokiem jak jakiś opuszczony kotek.
- Ja.. - zaczęła, nie wiedząc jak ma skończyć. - Okej, przyjmuje przeprosiny. - wydusiła.
- Super! - James się rozpromienol jakby już powiedziała mu, ze zostanie jego dziewczyna. - Umowisz się ze mna?- znów zaryzykował.
- Tak, może od razu zostanę matka twoich dzieci - warknela, odzyskując pewność siebie. Jeszcze czego..
- To dopiero po ślubie - James zasmial się kpiaco ale spojrzał na nią całkiem przyjaźnie. - No nie daj się prosić. I tak latam za tobą jak jebniety już tyle czasu.
- A ja czekam aż dasz mi spokój - wzruszyła ramionami mając nadzieję ze może tym razem uda się go splawoc raz na zawsze.
- To się nie stanie. Nie po tej nocy Marah.. - Jimmy z lubością użył jej pełnego imienia. - Nie masz co na to liczyć bo jak powiedziałem.. mogę Cię porwać. - dokończył zlowrogo.
- Gówno prawda - warknela niezadowolona, ale jednak coś ja tknelo. Już raz ja przestraszył i to całkiem nieźle. Chyba wolałaby tego nie powtarzać. - Dobra. Kiedy? - zapytała szybko.
- Zgadzasz się? Zajebiscie! - Rev wyrzucił pięść w powietrze i zasmial się triumfalnie. - W sobotę kolo siodmej po Ciebie przyjadę. Ubierz się ładnie.. W sukienkę czy coś.
- Gdzie masz zamiar iść? - uniosla brwi.
- Na kolację.. A potem do mnie. - zatarł ręce i zanim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, wyszedł i wrócił do pracy zostawiając ja plującą sobie w brodę. Już się bała, co on wymyśli. No i po co się zgadzała? By miał satysfakcję? Gdy tylko wyszła z zaplecza, chciała go znaleźć i powiedzieć ze jednak nie chce się spotkać i by się wypchał. Ale James dobrze o tym wiedział i był nieuchwytny. Czas do piątku minął szybko, a w sobotę Marah stała przed lustrem i płynnie przeklinała. Nie wiedziała w co się ubrać, żeby ten głupi ćwok nie pomyślał sobie, ze jej zależy, ale po chwili zdecydowała.
James wystroił się i już szykował do wyjścia. Dziś ta mała musiała być jego.. i to nie w seksualnym sensie. Chciał by całując go czuła takie dreszcze jak on, gdy dotykała go przypadkowo.. Tak, musiał to przed sobą przyznać. Lubił ją i chciał ja dla siebie. Dobrze, ze mieszkał sam. Gdy zobaczył ją, kiedy otworzyła mu drzwi aż wciągnął gwałtownie powietrze, ale udawał ze tak nie było.
- Chodźmy już - powiedziała szybko spoglądając przez ramię. - Jak on tu przyjdzie.. - wypchnęła go z domu i szybko wsiadła do auta, poprawiając sukienkę. - Gdzie jedziemy?
- Jaki on? - zapytał od razu patrząc na nią i wcale nie ruszając autem.
- Mój ojciec, jedz! - wrzasnęła widząc ze otwierają się drzwi. James posłuchał i z piskiem opon ruszył spod domu. - Dzięki.. przez Ciebie jak wrócę będę miała lanie. - mruknęła i zamilkła, bo zorientowała się co powiedziała i do kogo.
James zesztywniał ale nic nie powiedział, bo widział ze Marah się po prostu boi i wcale nie chce ciągnąć tego tematu. - Więc nie wrócisz. - stwierdził tylko i zamilkł widząc jej minę. Sam nie wiedział co wyrażała. Wdzięczność? Złość? Irytację ale jednak.. ulgę? Cholera, dlaczego ona tak intrygowała..
1 komentarz:
Napisałabyś coś jeszcze xd
Asik
Prześlij komentarz
leave a comment