łapcie.
-
Kiedy się obudziła, poczuła ból niemal w każdym miejscu na ciele. Powoli się podniosła i szurając stopami po dywanie, poszła pod prysznic, klnąc cicho pod nosem. Mimo wszystko nie żałowała tej nocy, również wbrew temu, co mówiła wcześniej. Było jej cholernie dobrze i nie mogła tego ukryć ani przed sobą, ani przed tym dupkiem, który przykuł ją do łóżka tak, że teraz miała poranione nadgarstki i otartą skórę w miejscach, gdzie dotykały pasy.
Gdy puściła na siebie wodę, wszystko zaczęło szczypać. Zacisnęła zęby z bólu, a kiedy przemywała wszystko wodą utlenioną to miała ochotę krzyczeć. Zajebie go. Wyszła powoli z łazienki i przysiadła ostrożnie na fotelu, z dala od łózka i chrapania Sullivana. Po chwili stwierdziła, że sprawdzi, czy naprawdę pozamykał wszystko tak, by nie mogła wyjść i wstała. Powoli podeszła do drzwi i nawet okien, ale wszystko było dobrze zamknięte a ona nie mogła znaleźć klucza. Przecież musiał być gdzieś tutaj.. Zaklęła pod nosem i zaczęła przeszukiwać jego kurtkę.
- Uciekamy? - usłyszała po chwili, a Sullivan zaśmiał się głośno, gdy na niego spojrzała. - Chuj z tym mała, nie znajdziesz kluczyka, mam go w dupie. - roześmiał się jak debil, a Marah zdębiała.
- Serio? - próbowała sobie tego nie wyobrażać, ale niestety.. Skrzywiła się.
- Nie kurwa, pojebało cię? - wywrócił oczami i pokręcił głową. Jeszcze czego.. nie polubił wkładania czegokolwiek w dupę, a szczególnie twardych i zimnych kluczy. - Chodź tu i połóż się jeszcze.. - mrugnął do niej, starając się by to wyglądało zachęcająco.
- Nie chcę.. wszystko mnie boli i to przez ciebie chuju. - warknęła i podeszła do fotela, starając się na nim usiąść tak, by nie bolało.
- Tak miało być. - znów się roześmiał i wstał do niej, a potem się nad nią pochylił. - Oko za oko, skarbie. - zamruczał i pocałował ją, a po chwili jęknął głośno, bo przypieprzyła mu z liścia. - Dziwko głupia.. - warknął.
- Kurwiu głupi.. - odpłaciła mu. - Wypuść mnie, bo się zacznę drzeć. - zagroziła.
- Dobra, ale najpierw odpowiesz mi na parę pytań. Jak stwierdzę, że odpowiedzi mi pasują to cię wypuszczę. - masował policzek, patrząc na nią spod byka. Cipa jedna.. starał się jak mógł, a jej i tak coś nie pasowało. Jak szukała słodkich książąt z bajki to, co do chuja tutaj robiła.. a przecież sama się zgodziła.
- Jak nie będą głupie to może odpowiem.. - wywróciła oczami. Wkurzał ją już.. myślała, że teraz się odczepi, ale on dalej miał do niej coś więcej. O co mu chodziło..
- Dlaczego jesteś dla mnie taka okropna? - zadał pierwsze pytanie, siadając na skraju łózka, by ją dobrze widzieć.
- O kurwa.. - aż się zaśmiała. - Bo ty to grzeszysz słodkością i uprzejmością, wiesz? - spojrzała na niego z niechęcią.
- Ale wczoraj byłaś inna! - wykrzyknął z zaskoczeniem.
- Bo mi się ruchać chciało, następne pytanie! - odpowiedziała takim samym tonem, mając kompletnie gdzieś, że odpowiedź może go urazić. Nie grzeszył uczuciami, a poza tym.. to była prawda.
James zmełł w ustach kolejne wyzwisko w jej kierunku i przez chwilę był cicho. Czyli co, chciała się tylko ruchać.. a on co, lepszy może? Przecież chodziło tylko o ruchanie, prawda? PRAWDA?
- Kiedy następny raz? - postanowił nie zdradzać, że liczył na coś w rodzaju.. umowy. No bo kurwa, przecież nie związku, nie? On nie umiał.. a zresztą na kurwę mu związek i to jeszcze z nią?
- Nigdy, albo ewentualnie jak będę w desperacji. - znów parsknęła śmiechem. - Serio? Zadajesz pytania jak słodkie bubu. - wykpiła go i pisnęła, gdy się na nią rzucił, a fotel się zachwiał. Jęknęła z bólu.
- Bo może mam coś większego, niż chęć ruchania się jak jakaś dziwka. - warknął jej w twarz.
- Więc nie bądź dziwkarzem, skoro tak właśnie o mnie myślisz. Chcę wyjść. - powiedziała cicho i gdy nie zareagował, krzyknęła głośno. - WYPUŚĆ MNIE!
- Wypierdalaj.. -zerwał się i otworzył jej drzwi. - A myślałem, że jesteś warta uwagi.. - parsknął, sam się sobie dziwiąc. - Ale tobie zależy tylko na seksie.
- Odezwał się ten, który rucha do nieprzytomności, a potem wyzywa od dziwek.. - rzuciła mu spojrzenie, które miało być twarde, ale doskonale było widać, że poczuła się urażona. - Obym cię już nigdy nie zobaczyła, obszczańcu. - wypadła z pokoju i motelu szybko, chociaż wszystko ją bolało.
Co jej wczoraj strzeliło do łba, żeby tak do niego iść? Zachowała się, jakby dostała cieczki. 'Bo tak było idiotko!' wrzasnęła na siebie w myślach i wróciła do domu, po drodze klnąc na siebie. Doskonale wiedziała, że będzie go widywać.
James usiadł na fotelu i wrzasnął, gdy Marah trzasnęła drzwiami. Teraz to już, kurwa, sam nie wiedział, czego chciał. Była taka oschła.. a przecież wczoraj się uśmiechała. To chyba była prawda, ze zależało jej tylko na seksie.. i powinien przestać się okłamywać, że on tez taki był. Dobrze już wiedział, ze ta cholernica zawróciła mu we łbie jak jakiemuś zjebanemu romantykowi i do tego teraz była na niego obrażona. On też był idiotą.. nazwać ją dziwką.. NO POJEB. Całkiem już nie wiedział, o co mu chodzi.. Nie rozumiał siebie. Musiał się z tym przespać na spokojnie.. może coś się wyjaśni, gdy wróci do tego sklepu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
leave a comment