środa, 17 grudnia 2014

I'll climb to the top of their mountain again

napisałam, publikuję:)
wciągnęło mnie życie, a raczej jego brak.. no ale:)
enjoy.

--

Zacky siedział sam w studiu i przygrywał głupoty na gitarze. Myślał, intensywnie myślał i nie wiedział, co może zrobić. Możliwości były do kitu, obydwie. Miał do wyboru dalej męczyć się z dziewczyną, której już nie kochał, albo odejść od niej i sprawić, że będzie cierpiała. Niby już go to nie obchodziło, ale jednak coś go przed tym powstrzymywało. Z jednej strony była też Cornelia. Niby nikt, ale miał ochotę się z nią spotykać. 
- Męska decyzja, Baker.. - warknął pod nosem, ale to nic nie pomogło. Wstał ze złością i ledwo się powstrzymał, by nie rzucić gitarą. Zamiast  tego ją odłożył i wyszedł ze studia. W dłoni już miał telefon.
- Tak? - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Hej Cornelio. - uśmiechnął się od razu. - Masz dziś czas? 
- No nie wiem..
- Wiesz, jest sobota, można by wyskoczyć do jakiegoś klubu, potańczyć, pogadać, pośmiać się i w ogóle - mówił, jakby zupełnie nie był wcześniej zły. Ona jakoś dziwnie na niego działała i chciał to wykorzystać. Może ona poprawi mu humor. 
- Okej. Przyjedź po mnie o siódmej.. wiesz gdzie, prawda? - zdecydowała się wreszcie, chociaż po jej głosie było słychać, że niechętnie.
- Wiem. Coś nie tak, Cori? - zapytał, tracąc na wesołości. - Jak nie chcesz, to nie będę się narzucał.. - zwiesił głos, słuchając ciszy z jej strony. - Dobrze, nie było tematu, cześć. - rozłączył się. Zrobiło mu się smutno. 
- Mam huśtawki nastroju, jakbym, kurwa, w ciąży był.  - mruknął do siebie i powlókł się do domu. Co chwila łapał się na tym, że wyczekuje aż telefon zabrzęczy, a na wyświetlaczu pojawi się imię Cori. Cholera, strasznie mu się podobała i chciał się z nią spotkać. Nie wiedział, czemu jej się odmieniło.. przecież ostatnio tak fajnie im się gadało.. Co  z tego, że to było tydzień temu. Przecież się odezwał.. 
Telefon zabrzęczał dopiero pół godziny potem, ale to i tak nie była Cornelia. To Kelly, pytała, gdzie on się podziewa. 
- W dupie. - odpowiedział. - Nie umawiałem się  z tobą, o co ci chodzi głupia.
- Nie musisz się do mnie tak odnosić, Zachary.
- Muszę. Zrywam z tobą. - powiedział zanim się zastanowił.
- Słucham? Chyba nie mówisz poważnie! - krzyknęła, już zła. - Masz do mnie przyjść w tej chwili, nie zrywasz ze mną i koniec.
- Spierdalaj. Nie jesteśmy już razem, niech to lepiej dotrze do tego twojego bogatego móżdżku. - warknął. - Mam cię dość. Włazisz mi kopytami w życie.
- Od tego jest dziewczyna, jakbyś nie wiedział! - darła się już, jak zwykle. - Jak możesz! Mój tatuś się tobą zajmie!
- Twój tatuś mnie nie cierpiał i chętnie się mnie pozbędzie, więc nie pierdol. W ogóle po co ja z tobą jeszcze gadam.. nie dzwoń do mnie więcej. - przypomniał i rozłączył się. Od razu też skręcił do Briana i Jimmy'ego. Musiał się napić i pożalić. 
Zgodnie z obietnicą, Jimmy nie miał zamiaru odpuszczać. Ich zespół właśnie przeżywał zastój, więc prawie codziennie bywał w sklepie Marah i nawet załatwił sobie tam coś w rodzaju pokazów czy warsztatów, więc chodził też na zebraniach pracowników.  Marah była zdegustowana i zła, i próbowała ustawiać sobie zmiany tak, by się z nim nie spotykać, ale to nie było łatwe, bo Ted jakby na złość jej, robił spotkania w jej godzinach pracy. 
- Jak go znów zobaczę, to przysięgam, że się potnę. - mruczała pod nosem, gniotąc papiery.
- Wyluzuj.. - Cori przewróciła oczami. - Spotkaj się z nim, a po spotkaniu powiedz mu, że to nie to i się odczepi. - poradziła po namyśle.
- Ta, wierzysz w to? - pokręciła głową i przeklęła pod nosem, widząc jak do drzwi zbliża się nie kto inny, jak Jimmy. 
- Cześć słoneczka! - pomachał do nich z szerokim uśmiechem i zniknął na zapleczu.
- Ja mu te słoneczka wsadzę w dupę i go nimi wyrucham. - warknęła Misty. 
- Zdecydowanie się z nim spotkaj. Potrzebujesz mężczyzny w łóżku, bo robisz się wulgarna. - Cori uśmiechnęła się.
- A jak tam twój cud-gitarzysta? - zapytała Marah, by zejść z tego tematu.
- Chciał iść na balety w sobotę. - nakreśliła w powietrzu cudzysłów.  - Spuściłam go.
- ŻE CO? - wytrzeszczyła na nią oczy. - A tak za nim latałaś i w ogóle.. nie rozumiem cię.
- Nooo bo.. - wzruszyła ramionami. - Tak długo się nie odzywał.. - zrobiła smutną minkę. - Ile można czekać..
- Ty to byś chciała wszystko na raz. - wywróciła oczami Misty i próbowała nie zauważać patrzącego się na nią Jimmy'ego. Prawie jak na zawołanie do sklepu wszedł sam Zacky i od razu skierował się do kas.
- Nie przyjmuję odmowy. - stanął przed kasą Cori i podetknął jej przed nos małą różyczkę. - Wybacz, że nie dzwoniłem. Naprawdę chciałem, ale miałem parę rzeczy do ogarnięcia. Czy teraz pójdziesz ze mną potańczyć? - uśmiechnął się lekko, gdy wzięła różyczkę.
- Okej.. - wydukała Cornelia, patrząc mu prosto w oczy. Znów ją zaczarował.. 

4 komentarze:

Violet Sanders pisze...

mało, mało, mało, mało, zdecydowanie za mało ;)

czuje ogromny niedosyt... oj lepiej żeby było więcej w najbliższym czasie, bo już chce widziec jak Misty albo ulega Jimmyemu albo chlasta mu z liścia z twarz, bo albo jedno albo drugie się wydarzy :P

no i jak bedzie wyglądało wspólne wyjście Cori z Zackersem???

Prosze grzecznie, pisz szybciutko kolejny :D :D

Joanna pisze...

Zakers zrywa z wredną dziewczyną hell yeah! Będzie teraz do Cori latał, nannananananananaaaaaaaaa! A Jimmuś taki niedobry, zły i podstępny hihihih :) A to sobie wynalazł sposób. Głowka nie przestaje pracować i bardzo dobrze:) Czekam na nexta co tam wymyślisz.
Twoja Joan <3

NiZ pisze...

Co tak krótko? Ja chcem wiecej!!! :D
Obie panny powinny dać się porządnie wyruchać, żeby im ciśnienie zeszło ;)
Czekam na następny!!!

riot pisze...

OMG dlaczego dotarłam tu dopiero teraz?!?!

Przeczytałam całość za jednym zamachem i jestem totalnie zakochana!!! Mega mi się podoba ich szorstkość, ich przedmiotowe ( nie wierzę że to mówię) podejście do kobiet. Czemu? Bo wydaje mi się ze jest tu drugie dno.

Czekam na więcej,
Po raz pierwszy, ale nie ostatni
Riot

Prześlij komentarz

leave a comment