sobota, 20 grudnia 2014

It's hard, to keep me in this place, keep away from me

joł, bolusie:) daję post, bo mi się nudzi i w ogóle, mam nadzieję, że przeczytacie i, że wam się spodoba itp idt ect. 
słówko na dziś: shitteru - wiedzieć(japoński)

--

- Chodź mała, będzie fajnie.. - Cori wzdrygnęła się, słysząc ten szept blisko swojego ucha. Te facet nie chciał się odczepić, mimo że tyle razy mówiła mu, że zaraz przyjdzie jej chłopak, a Zacky'ego jak nie było tak nie ma. 'Sra on w tym kiblu?' pomyślała ze złością, ale tak naprawdę była przerażona. 
- Odwal się, koleś! - po raz kolejny odepchnęła jego ręce, ale na nic się to zdało.
- Nie odwalę się.. - zachichotał i przysunął jej krzesło do swojego, a potem złapał ją mocno za uda. - Twój chłopak chyba ma cię gdzieś, a ze mną czekają cię niesamowite przeżycia.. - uśmiechnął się niebezpiecznie. - Zobacz.. - chwycił ją mocno za rękę i położył ją na swoim kroczu. - Wielki, nie?
- Jezu, człowieku zostaw mnie! - krzyknęła w końcu, zwracając na siebie uwagę, a barman spojrzał na kolesia ostrzegawczo.
- Taka ostra jesteś? - warknął, odsuwając się. - Uważaj.. bo jeszcze znajdę cię gdzieś poza tym klubem.. - zagroził. - Będę cię miał na oku, panno fioletowa grzywka. - warknął do jej ucha i odszedł, a Cornelia zadrżała. Zacky wrócił dopiero po paru minutach i znów zaczęli rozmawiać i popijać drinki, a ona walczyła ze sobą, by nie poprosić go o małą przysługę. Nie chciała, by tamten facet ją dopadł, nie była taka silna jak Marah, która zachowywała się jakby ani trochę nią bała się tego kolesia, co za nią chodził. A on wyglądał jeszcze straszniej niż ten, co przed chwilą jej groził.
- Co się dzieje? Jakaś taka rozkojarzona jesteś.. - Zacky zauważył jej zamyślenie. - Może cię rozruszać tanecznie? - uśmiechnął się, przerywając jej, bo już chciała coś powiedzieć. Kiwnęła tylko głową i dała się zaprowadzić na parkiet. Próbowała zapomnieć się w tańcu, ale ten lęk powracał i wydawało jej się, że wszędzie widzi faceta z tatuażem na szyi. Musi poprosić Zacky'ego.. nie wróci sama do domu, nie da rady.
- Z-Zacky.. - powiedziała cicho, gdy już wrócili do baru. - Muszę cię o coś poprosić.
- Mów.. - kiwnął głową z lekką rezerwą.
- Był tu jakiś facet z tatuażem na szyi.. obmacywał mnie i groził mi. Powiedział, że znajdzie mnie poza tym klubem.. - ręce lekko jej się trzęsły.
- I nie mogłaś wcześniej powiedzieć? - wytrzeszczył na nią  oczy. - Przy mnie nic ci nie grozi Cornelio, obiecuję. 
- Mógłbyś zabrać mnie dziś do siebie? - zapytała cicho. - Boję się..
- Eee.. - spojrzał na nią dziwnie, ale zamilkł, zastanawiając się.
- Nie, zapomnij. - potrząsnęła głową i wstała. - Nieważne, pójdę już. - powiedziała ze łzami w oczach i zniknęła w tłumie. Zacky siedział przez chwilę z otwartą buzią.
- Kurwa! - krzyknął i zapłacił szybko, a potem pobiegł za nią odpychając ludzi. Znalazł ją gdy wychodziła i stanowczo objął w talii. - Beze mnie nie idziesz. - poinformował i nie chciał jej puścić, chociaż się wyrywała. w Końcu oklapła w jego objęciu.
- Po co za mną poszedłeś? - spojrzała na niego, lekko obrażona.
- Bo mi się tak chciało. - wzruszył ramionami. - Nie zabiorę cię do siebie, bo mieszkam z kumplami. Wyszłabyś stamtąd z jakimś urazem psychicznym.  - wytłumaczył dopiero po chwili. - A ty mieszkasz sama? 
- Tak.. dlatego się boję. Skąd mam wiedzieć, że on mnie teraz nie śledzi i jak pójdziesz nie włamie mi się do domu? Niby mam kij bejsbolowy, ale.. - nie dokończyła, bo Zacky roześmiał się głośno. - No i z czego rżysz, głupku.. - mruknęła pod nosem.
- Taka kobieta jak ty i kij bejsbolowy to niebezpieczne połączenie. - uśmiechnął się do niej wesoło. - Nie ma sprawy, po prostu nie pójdę.
- Zostaniesz ze mną? - popatrzyła na niego wielkimi oczami.
- Pewnie. Ale tylko jeśli masz zapas whiskey i chipsy. - dodał po chwili. Cori tylko się uśmiechnęła i objęła go w pasie, tak jak on trzymał ją, a potem poszli w kierunku jej kamienicy.
Jimmy chichotał widząc jak Marah się wkurza. Sprawiało mu straszną przyjemność wyprowadzanie jej z równowagi, ale równocześnie wpieniało go to, że w ogóle nie chciała z nim gadać, mimo jego starań bycia miłym i w ogóle. Nie dopuszczał do siebie wiadomości, że nie chciała go znać, ani spędzać z nim czasu. Był zdania,że on zawsze dostaje czego chce i tym razem również tak będzie, wystarczy tylko być cierpliwym. Szedł właśnie na zaplecze i uśmiechnął się pod nosem,  bo była tam Marah i to sama. Specjalnie przeszedł blisko niej i niemal dopchał się do szafki z kawą, ocierając się o nią mocno. Zignorowała to,  chociaż miała cholerną ochotę zdzielić go w ten ryj i zetrzeć mu uśmieszek. 
- Czemu masz taką skwaszoną minę, trzeba się cieszyć pięknym dniem. - powiedział uśmiechając się jak debil i czekał, co jadowitego tym razem mu odpowie.
- Bo żyjesz. - warknęła. - A dzień z tobą nigdy nie będzie piękny.
- Auć - zarechotał i ukradkiem zamknął na klucz drzwi od zaplecza. - Jestem miły, dlaczego taka jesteś? - zapytał po chwili, upewniając się, że niczego nie zauważyła.
Nie odpowiedziała, skubiąc bajgla. Straciła apetyt, gdy on wszedł do pomieszczenia.
- Zapytałem o coś. - przypomniał się już chłodniejszym tonem.
- Dobrze wiesz. - powiedziała w końcu, ale nic więcej nie dodała. 
- Słuchaj.. - podszedł do niej blisko, korzystając z tego, że stała przy ścianie. - Chcę tylko nawiązać  z tobą jakąś relację.. - powiedział w końcu stawiając na szczerość. Chyba tego nie odrzuci.. był szczery, to wiele znaczy.
- Zapomniałeś tylko, że do nawiązania relacji potrzebna jest chęć dwóch osób. - zmrużyła oczy i spojrzała na niego nieprzyjaźnie. Stojąc tak blisko mógł dostrzec na jej twarzy pozostałości otarć, które jej zostawił, a malinka na jej szyi dalej była ciemna i doskonale widoczna.
- Wiec chciej. Dlaczego nie chcesz.. - przysuwał się coraz bliżej i zgodnie z radą kolegi, czarował ją i próbował przyzwyczaić do swojej aury. - Marah.. - zamruczał do jej ucha i przejechał palcami po jej nagim ramieniu do samej jej dłoni. Wzdrygnęła się mocno, ale nie odsunęła.  - Wiesz, że będzie ci dobrze.. wiesz, co potrafię.. - mruczał do niej.
'Już teraz powinnam uciec..' pomyślała w duchu, ale stała w miejscu. Jej wnętrze wibrowało jego głosem, a wspomnienia tamtej nocy niemal zwaliły ją z nóg. Cori miała rację, cholernie potrzebowała faceta. Ale czy jego? Nie miała gwarancji, czy jak z nim pójdzie, on zniknie z jej życia. Wątpiła w to, ale jej ciało domagało się zaspokojenia i to innego niż samotne zabawy z wibratorem. Chciała znów być zabawką.
- Marah.. - mruczał jej imię i już bez skrępowania położył dłonie na jej talii, a po chwili włożył je pod jej koszulkę i palcami masował jej ciało. - Chcę ciebie.. - zsunął jedną dłoń na dół i włożył pod jej spódniczkę, masując jej udo, a po chwili przycisnął ją do siebie i uśmiechnął się w duchu, słysząc jej cichy jęk.
- Niech cię szlag, Sullivan.. - warknęła cicho, patrząc w jego oczy. - Nienawidzę cię, ale cholernie na mnie działasz. - zmrużyła oczy i pocałowała go mocno, niemal miażdżąc jego wargi swoimi. On jęknął zaskoczony, ale się nie uskarżał. Jak mu tu obciągnie, będzie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi.

środa, 17 grudnia 2014

I'll climb to the top of their mountain again

napisałam, publikuję:)
wciągnęło mnie życie, a raczej jego brak.. no ale:)
enjoy.

--

Zacky siedział sam w studiu i przygrywał głupoty na gitarze. Myślał, intensywnie myślał i nie wiedział, co może zrobić. Możliwości były do kitu, obydwie. Miał do wyboru dalej męczyć się z dziewczyną, której już nie kochał, albo odejść od niej i sprawić, że będzie cierpiała. Niby już go to nie obchodziło, ale jednak coś go przed tym powstrzymywało. Z jednej strony była też Cornelia. Niby nikt, ale miał ochotę się z nią spotykać. 
- Męska decyzja, Baker.. - warknął pod nosem, ale to nic nie pomogło. Wstał ze złością i ledwo się powstrzymał, by nie rzucić gitarą. Zamiast  tego ją odłożył i wyszedł ze studia. W dłoni już miał telefon.
- Tak? - odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Hej Cornelio. - uśmiechnął się od razu. - Masz dziś czas? 
- No nie wiem..
- Wiesz, jest sobota, można by wyskoczyć do jakiegoś klubu, potańczyć, pogadać, pośmiać się i w ogóle - mówił, jakby zupełnie nie był wcześniej zły. Ona jakoś dziwnie na niego działała i chciał to wykorzystać. Może ona poprawi mu humor. 
- Okej. Przyjedź po mnie o siódmej.. wiesz gdzie, prawda? - zdecydowała się wreszcie, chociaż po jej głosie było słychać, że niechętnie.
- Wiem. Coś nie tak, Cori? - zapytał, tracąc na wesołości. - Jak nie chcesz, to nie będę się narzucał.. - zwiesił głos, słuchając ciszy z jej strony. - Dobrze, nie było tematu, cześć. - rozłączył się. Zrobiło mu się smutno. 
- Mam huśtawki nastroju, jakbym, kurwa, w ciąży był.  - mruknął do siebie i powlókł się do domu. Co chwila łapał się na tym, że wyczekuje aż telefon zabrzęczy, a na wyświetlaczu pojawi się imię Cori. Cholera, strasznie mu się podobała i chciał się z nią spotkać. Nie wiedział, czemu jej się odmieniło.. przecież ostatnio tak fajnie im się gadało.. Co  z tego, że to było tydzień temu. Przecież się odezwał.. 
Telefon zabrzęczał dopiero pół godziny potem, ale to i tak nie była Cornelia. To Kelly, pytała, gdzie on się podziewa. 
- W dupie. - odpowiedział. - Nie umawiałem się  z tobą, o co ci chodzi głupia.
- Nie musisz się do mnie tak odnosić, Zachary.
- Muszę. Zrywam z tobą. - powiedział zanim się zastanowił.
- Słucham? Chyba nie mówisz poważnie! - krzyknęła, już zła. - Masz do mnie przyjść w tej chwili, nie zrywasz ze mną i koniec.
- Spierdalaj. Nie jesteśmy już razem, niech to lepiej dotrze do tego twojego bogatego móżdżku. - warknął. - Mam cię dość. Włazisz mi kopytami w życie.
- Od tego jest dziewczyna, jakbyś nie wiedział! - darła się już, jak zwykle. - Jak możesz! Mój tatuś się tobą zajmie!
- Twój tatuś mnie nie cierpiał i chętnie się mnie pozbędzie, więc nie pierdol. W ogóle po co ja z tobą jeszcze gadam.. nie dzwoń do mnie więcej. - przypomniał i rozłączył się. Od razu też skręcił do Briana i Jimmy'ego. Musiał się napić i pożalić. 
Zgodnie z obietnicą, Jimmy nie miał zamiaru odpuszczać. Ich zespół właśnie przeżywał zastój, więc prawie codziennie bywał w sklepie Marah i nawet załatwił sobie tam coś w rodzaju pokazów czy warsztatów, więc chodził też na zebraniach pracowników.  Marah była zdegustowana i zła, i próbowała ustawiać sobie zmiany tak, by się z nim nie spotykać, ale to nie było łatwe, bo Ted jakby na złość jej, robił spotkania w jej godzinach pracy. 
- Jak go znów zobaczę, to przysięgam, że się potnę. - mruczała pod nosem, gniotąc papiery.
- Wyluzuj.. - Cori przewróciła oczami. - Spotkaj się z nim, a po spotkaniu powiedz mu, że to nie to i się odczepi. - poradziła po namyśle.
- Ta, wierzysz w to? - pokręciła głową i przeklęła pod nosem, widząc jak do drzwi zbliża się nie kto inny, jak Jimmy. 
- Cześć słoneczka! - pomachał do nich z szerokim uśmiechem i zniknął na zapleczu.
- Ja mu te słoneczka wsadzę w dupę i go nimi wyrucham. - warknęła Misty. 
- Zdecydowanie się z nim spotkaj. Potrzebujesz mężczyzny w łóżku, bo robisz się wulgarna. - Cori uśmiechnęła się.
- A jak tam twój cud-gitarzysta? - zapytała Marah, by zejść z tego tematu.
- Chciał iść na balety w sobotę. - nakreśliła w powietrzu cudzysłów.  - Spuściłam go.
- ŻE CO? - wytrzeszczyła na nią oczy. - A tak za nim latałaś i w ogóle.. nie rozumiem cię.
- Nooo bo.. - wzruszyła ramionami. - Tak długo się nie odzywał.. - zrobiła smutną minkę. - Ile można czekać..
- Ty to byś chciała wszystko na raz. - wywróciła oczami Misty i próbowała nie zauważać patrzącego się na nią Jimmy'ego. Prawie jak na zawołanie do sklepu wszedł sam Zacky i od razu skierował się do kas.
- Nie przyjmuję odmowy. - stanął przed kasą Cori i podetknął jej przed nos małą różyczkę. - Wybacz, że nie dzwoniłem. Naprawdę chciałem, ale miałem parę rzeczy do ogarnięcia. Czy teraz pójdziesz ze mną potańczyć? - uśmiechnął się lekko, gdy wzięła różyczkę.
- Okej.. - wydukała Cornelia, patrząc mu prosto w oczy. Znów ją zaczarował..