no hej :3
po ciężkim dniu pracy<ta, jasne> przypomniałam sobie, że skoro mam dla Was odcinek, to może warto by go opublikować :D
tak więc, trzymajta i czytajta i dobrze się bawiajta...
...yyy co?
--
- Cześć mała.. - Zacky wyszedł z auta i uśmiechnął się do blondynki, która czekała na niego pod sklepem muzycznym. - Masz taki sam fiolecik jak ja. - zaśmiał się i podszedł do niej blisko.
- Nie sądziłam, że to zrobisz! - Cori uśmiechnęła się szeroko. - Ale super.. mogę? - jej dłoń zastygła nad jego głową, a ona popatrzyła na niego pytająco.
- Jasne, jeszcze się pytasz. - otarł głową o jej dłoń i wyszczerzył się. - No wiesz, obiecałem, nie? Zacky Vengeance dotrzymuje obietnic. - wypiął pierś. - Chcesz zjeść ze mną burgera?
Spojrzała na niego, zaskoczona i po chwili kiwnęła głową, zgadzając się. Burgera? Serio? W sumie.. czego mogła się spodziewać po wschodzącej gwieździe metalu? Na pewno nie rostbefu z pieczonymi warzywami i lampki wina.. Romantyczna natura wcale nie pomagała jej w zaakceptowaniu takiego stanu rzeczy, no ale w końcu siedzi w samochodzie Zackyego i jedzie z nim na jedzenie! Rozmawia z nim całkiem swobodnie i jeszcze niczego nie palnęła, więc jest nadzieja.
Zacky dobrze się czuł w jej towarzystwie, chociaż po tym jak zaproponował jej spotkanie, sam sobie pluł w brodę, że będzie musiał farbować włosy. Podobało mu się to, że była strasznie głośna, co chwila krzyczała i entuzjastycznie coś opowiadała, on jej nawet słuchał. Co chwila przypominał sobie o prośbie Jimmy'ego, by ją wypytać o tę Marah czy jak ona tam miała, ale jakoś nie chciał zmieniać tematu rozmowy. Zaklinając rozklekotanego gruchota jego kolegi, dojechali w miarę spokojnie do baru i po chwili mieli przed sobą jedzenie. Cori zawsze się wstydziła jeść przy kimś i była pewna, że przy Zackym nie przełknie ani kęsa, ale było inaczej. Czuła się przy nim tak swobodnie, że zupełnie zapomniała kim on tak naprawdę jest. Ich spotkanie przypominał słodką sielankę - rozmawiali, śmiali się, a Zacky nawet pozwolił sobie na parę dwuznacznych uwag, które przyjęła ze śmiechem.
- Oo, rumienisz się. - popatrzył na nią, kiedy jego komentarz sprawił, że policzki jej się zaróżowiły. - To słodkie.
- Może trochę.. - zachichotała i spojrzała na niego spod rzęs. To sprawiło, że cofnął się trochę i zmarszczył brwi, zastanawiając się, czego on właściwie oczekuje od tej dziewczyny. W sumie nie chciał jej dać nadziei, a potem spuścić jak inne. Po chwili jednak otrząsnął się. 'Myślisz jak stary dziadek, Baker.' skarcił sam siebie. Przecież nie zakłada z nią rodziny, a to dopiero pierwsze spotkanie!
- Daj mi swój numer. - powiedział nagle, wyrywając się z myśli.
- A po co? - zapytała i ugryzła się w język. Po co się komuś daje numer?
- No wiesz.. pewnie po to, bym zadzwonił, ale nie wiem, co ty robisz z numerem telefonu. - wyszczerzył się.
- No już masz i się ze mnie nie nabijaj. - podała mu numer, znów zarumieniona.
- Ale masz fajne te rumieńce. - jego pewność siebie była niezachwiana i nie przejmował się jej trochę spłoszonym wzrokiem. Domyślał się, że pewnie zawstydził ją troszkę tym komentarzem, ale nie dziwił się. Komentarze z podtekstem seksualnym zazwyczaj zawstydzały. - Nie bój się mnie Cornelio. - specjalnie użył jej pełnego imienia. - Nie jestem jakąś wielką gwiazdą, mam po prostu tupet. I podoba mi się twoja fioletowa grzywka. - dodał ze szczerym uśmiechem.
- Sorry.. zazwyczaj gadam jak opętana, czego miałeś próbkę, ale jak mnie ktoś zawstydzi to.. - urwała, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Zawstydziłem cię? - udał zdziwionego. - Nie patrz na mnie przez pryzmat gitarzysty, dobrze? - poprosił ją po namyśle. - Jestem Zacky Baker. Vengeance jestem tylko na scenie i w wywiadach. Mogę liczyć, że będę dla ciebie tylko Zacky'm? - pochylił się do niej przez stolik.
- No.. chyba tak. - kiwnęła głową, trochę onieśmielona jego bliskością.
- Świetnie. - puścił jej oczko i opadł na oparcie.
Kiedy już wszystko sobie wyjaśnili, rozmowa znów zaczęła się kleić, a Cori niemal zapomniała o bożym świecie, opowiadając, słuchając i śmiejąc się razem z Zacky'm. On pamiętając o prośbie przyjaciela, próbował sprowadzić temat na tę jego dziewczynę, ale tamta chyba uprzedziła Cori, która zwinnie zmieniała temat.
Koło siódmej Zacky odwiózł Cornelię pod sklep, pożegnał się i życzył miłego wieczoru, uśmiechając się do niej radośnie.
- I CO? - usłyszał krzyk, kiedy tylko Jimmy otworzył drzwi swojego mieszkania, które dzielił z Brianem i teraz z jego tymczasową dziewczyną, której nie znosił.
- Gówno, stary. - Zack wcisnął się do środka. - Chyba ją ta mała uprzedziła.
- Kurwa mać. - mruknął Jimmy i wrócił na fotel. - Pójdę do tego sklepu w takim razie. - zadecydował i założył ręce. - Znajdę ją, rozkocham w sobie i rzucę jak będzie myślała, że zamierzam się oświadczyć.
- Pojebało cię? - Daisy podniosła głowę z ramienia Briana, a ten ulotnił się szybko na kanapę, by znów nie zaczęła go dotykać. - Nie, to było pytanie retoryczne. - dziewczyna wywróciła oczami. - Co ci zrobiła, że..
- Nie musisz wiedzieć. - przerwał jej Jimmy, robiąc minę.
- A może chcę?
- Czekaj.. jak ty w ogóle masz na imię, bo nie pamiętam? - udał, że naprawdę się przejął, widząc jej obrażony wzrok. - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. W ogóle mogłabyś wyjść, bo chcemy pogadać. - pokazał jej drzwi.
- Nienawidzę cię, ty cwelu. - dziewczyna popatrzyła na niego urażona, ale nie zamierzała wychodzić.
- Tak, to też mnie bardzo obchodzi. - złapał się za serce i zrobił przejętą minę.
- Dobra, skończcie to. Daisy idź gdzieś. - Brian popatrzył na nią wymownie.
- No jasne! Oni zawsze są ważniejsi niż ja! - wstała, obrażona.
- To mi przyjaciele. - Brian spojrzał na nią z rozdrażnieniem.
- Gówno, a nie przyjaciele! - krzyknęła na niego. - Tylko dupy wam w głowach i ta głupia muzyka! W ogóle nie poświęcasz mi czasu, tylko siedzisz w studiu!
- To nasza praca, ty głupia cipo. - odezwał się do tej pory milczący Zacky.
- Się nie dziwię, że Gates woli siedzieć w studiu, skoro robisz mu takie wojny o chuj wie co. - Jimmy też dodał swoje trzy grosze, śmiejąc się drwiąco.
- Wszyscy jesteście siebie warci. - warknęła. - Żebyście jeszcze jakąś porządną kasę z tego robili, ale nie! Wszystko, co zarobicie idzie od razu na sprzęt. A może ja też mam jakieś potrzeby?! - zaczęła się drzeć.
- No chyba, kurwa, ocipiałaś.. my mamy ci fundować spa i pierdolone maseczki ze spustu niedźwiedzia, jak ty nic nie robisz? - Zacky również się roześmiał.
- Po to jesteście. - powiedziała protekcjonalnie. - Poza tym ja jestem ważniejsza niż wy. Sam Brian tak powiedział.
- Dość. - zagrzmiał wymieniony i wstał. - Wypierdalaj. - pokazał drzwi. Daisy podeszła do niego z uśmieszkiem.
- Właśnie debile.. - zrobiła do nich złośliwą minę. - Wypierdalać.
- Nie złotko. - Gates uśmiechnął się wrednie. - Ty. Już mam cię dość, znudziłaś mi się. A poza tym słabo się ruchasz. - dalej się uśmiechał, a Jimmy i Zacky parsknęli szyderczym śmiechem i zaczęli wyć na Daisy.
- Ale jak to? Ty mnie zostawiasz? - w jej oczach zalśniły łezki.
- Tak, kurwa! - zaczął miotać się po mieszkaniu i wrzucać jej rzeczy do walizki. - Koniec, nie dotarło?
- Ale mówiłeś, że się ze mną ożenisz..
- Bo chciałem cię przelecieć, ty durna dziwko. No już, spadaj. Masz dwie dychy na taksę i zejdź mi z oczu. - wepchnął jej pieniądze w dłoń i popchnął na nią walizkę. Ona tylko popatrzyła na niego i na chłopaków, a potem wybiegła.
- No i znów sąsiedzi będą gadać, że mordujecie tu laski. - Zacky ryknął śmiechem i zamknął drzwi.
- To nie ja je rżnę tak, że krzyczą jak pojebane. - Gates wyszczerzył się i spojrzał na Jimmy'ego. - Kiedy następna taka akcja? Chcę się przyłączyć.
- O kurwa, fuj.. - Zack się skrzywił. - Ruchać z Revem, pojebało cię? - wzdrygnął się.
- No przecież nie będę go jebał w tyłek, tylko tę laskę, nie? - Brian wywrócił oczami, a Jimmy aż zadrżał na wspomnienie tego, co było tydzień temu. Kurwa, Gates powinien czasami zamknąć ryj. - To co, Rev? Idziemy na polowanie? - Brian zatarł ręce, zapominając o Daisy.
- Sorry stary, ale nie jestem w stanie ruchać innej laski, jak tamtej, co miałem w zeszły piątek. - Jimmy westchnął. - Coś mi się w głowie pojebało..
- To weź ty nie pij więcej, co.. i nie bierz już nic. Przestawi ci się, zobaczysz. - poradził mu Brian i spojrzał na Zacky'ego. - To może ty?
- Nie dziś. - Baker wstał. - Mam taką jedną fioletową laskę.
- Kuśka ci od niej zafarbowała na fioletowo i się wstydzisz? - rozrechotał się Rev. - To gdzie ty wsadziłeś jej ten łeb, że ci włosy też masz fioletowe? - prawie spadł z fotela.
- Ale kurwa śmieszne, no umieram ze śmiechu. - Zack patrzył na niego z niesmakiem. - Ja przynajmniej nie dostaję gróźb, że mnie ktoś wyrucha w dupę. - mruknął wspominając ostatni wieczór w jego towarzystwie i ze zdziwieniem spojrzał na niego, bo uspokoił się gwałtownie i spoważniał, krzywiąc się.
- No nie mów? - Gates też to wychwycił i patrzył na niego z szerokim uśmiechem. - Dostałeś ładunek w dupsko? - zaczął rechotać.
- Nie! Jasne, że nie! - wykrzyknął i napotkał niedowierzające spojrzenia przyjaciół. - No serio nie!
- A ja tam myślę, że zapukał ci krecik od drugiej strony. - zachichotał Zack i oboje z Brianem zaczęli się przeraźliwie śmiać.
- Pomoglibyście z szukaniem tej laski, a nie się śmiejecie z czegoś, czego nie było! - przekrzyczał ich Jimmy.
- To ona ci to zrobiła! - zawył Brian. - Różowym dildosem!
Jimmy'ego oblał zimny pot. Przecież to niemożliwe, by wiedzieli! Po prostu niemożliwe! Spojrzał na nich trochę spanikowanym wzorkiem i wtedy dopiero się uspokoili.
- Jezu, stary.. naprawdę? - Gates popatrzył na niego współczująco. - No powiedz..
- Po prostu chcę ją znaleźć, okej? - powiedział cicho.
- Zakochałeś się?
- Nie. - zrobił minę. - Nie wiem.. jeśli to, że nie staje mi na widok gołej laski, a kiedy przypominam sobie tamtą noc, to mało mi nie eksploduje kutas znaczy, że się zakochałem, to chyba tak.
- Jesteś pojebany. - Zack usiadł z powrotem.
- Wiem. - Jimmy pokręcił głową i wyszedł z mieszkania. Sam w sumie nie wiedział, co czuł. Ta dziewczyna go zagięła. Nie było czasu, by o tym i o niej nie myślał. Nawet o niej śnił. Opętała go. Najgorsze było to, że nie myślał o ruchaniu jej. W jego wyobraźni ciągle widział jej bordowe włosy i zielone oczy, patrzące na niego z kpiną.